Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15143

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, zaraz po przekroczeniu magicznej osiemnastki, wpadłam na genialny pomysł, aby zrobić sobie prawo jazdy. Zapisałam się więc na kurs, na którym miałam pecha poznać piekielnego instruktora [I]. Facet był prawdziwą oazą piekielnych sytuacji i mimo, że szybko zmieniłam szkołę jazdy, zdążyłam zostać świadkiem paru jego ciekawych ,,akcji".
Pewnego wyjątkowo gorącego popołudnia instruktor zabrał nas (mnie i jeszcze jednego kursanta, Tomka [T]) do pobliskiego miasta. Prowadził Tomek, ja siedziałam na tylnym siedzeniu - później mieliśmy się zmienić. Krążyliśmy sobie rozgrzanym do czerwoności samochodem (oczywiście bez klimatyzacji) po równie nagrzanej starówce, powoli zaczynając rozumieć, jak się czują kurczaki w piekarniku. Otwarte okna niewiele dawały - na zewnątrz też było taaak gorąąącoo. Jedyną osobą, która nie zwracała uwagi na upał, był instruktor (jako piekielny był pewnie przyzwyczajony do podobnych temperatur). W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle przed przejściem dla pieszych. Mieliśmy pecha stanąć w pełnym słońcu, dlatego chcieliśmy ruszyć jak najszybciej. Chcieliśmy... ale nie mogliśmy. Cały czas świeciło czerwone światło, które najwyraźniej nie planowało się zmienić. Po dobrych paru minutach Tomek nie wytrzymał:
[T]: Może coś się zepsuło?
Zero odzewu ze strony instruktora. Piekielny wyciągnął z torby jabłko i wziął wielkiego gryza.
[T]: Może ja bym ruszył?
Piekielny zrobił minę a′la wkurzony Bazyliszek.
[I]: Widzisz, jakie światło?
[T]: Niby czerwone, ale...
[I]: Czerwone, k****, to stój! Prawka nie ma i już k**** pirat...- instruktor kontynuował swój jakże uprzejmy wywód, jednocześnie chrupiąc jabłko.
W tym momencie do chodnika zbliżyła się kobieta, z daleka wyglądająca zupełnie jak Elżbieta II, w eleganckiej sukni i wielgachnym kapeluszu, ciągnąc na smyczy jakieś wyfraczone cudo. Elżbieta zatrzymała się przy chodniku, pozwalając pieskowi wejść na trawnik. I wtedy instruktor skończył jeść jabłko, uważnie obejrzał ogryzka, po czym otworzył swoje okno i po prostu nim rzucił (nie patrząc na chodnik). Ogryzek wzbił się w powietrze, poszybował parę metrów i spadł idealnie na środek kapelusza zaskoczonej Elżbiety. Przez chwilę panowała idealna cisza, wszyscy wielkimi oczami wpatrywaliśmy się w resztki nieszczęsnego jabłka.
[I]:O k*****.
Ciągle mieliśmy czerwone światło. Elżbieta zrzuciła jabłko i ruszyła w stronę naszego auta. Piekielny z nagłą paniką spojrzał na zdezorientowanego Tomka.
[I]:Na co czekasz? Co się gapisz? NO JEDŹ, K*****, JEDŹ!- wrzasnął.
[T]:Czerwone jest...
W odpowiedzi piekielnego nie zdołałam doszukać się żadnego wyrazu, który można uznać za cenzuralny. Tomek ruszył. Niedługo potem oboje zrezygnowaliśmy ze współpracy z naszym uroczym instruktorem. Nie wyglądał na zaskoczonego ;)

Nauka jazdy Cośtam

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 470 (548)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…