zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
wojtekjaz
Będzie o nieudolności pracowników PKP, policji i służb ochroniarskich.
Znam tę opowieść od kumpla, którego kuzynka jechała na kolonie nad morze do Darłowa. Odjazd zaplanowany był na godzinę 22:00 31 lipca 2011 z dworca kolejowego w Katowicach. Kolonia miała już zająć zarezerwowane miejsca w pociągu. Okazało się jednak, że inni pasażerowie siedzieli już na miejscach zarezerwowanych dla koloni. Mimo próśb i wyjaśnień pasażerowie nie chcieli opuścić przedziałów. Wezwano policję, aby usunęła piekielnych pasażerów. Policja jednak po przyjeździe na miejsce zdarzenia stwierdziła, że to nie ich sprawa i że należy wezwać ochronę dworca.
Ochrona nalegała na niechcianych pasażerów, lecz po paru godzinach stwierdzili, że "nic się nie da zrobić". Obsługa dworca postanowiła dołączyć dwa dodatkowe wagony. Zostały one w zadziwiającym tempie zajęte przez innych pasażerów.
Skończyło się na tym, że kolonia musiała stać całą drogę z Katowic do Łodzi.
W Łodzi z pociągu wysiadło na tyle dużo pasażerów, że Kolonia z Katowic mogła usiąść w przedziałach (pasażerowie, którzy stwarzali problemy na początku wciąż siedzieli). Niestety pojawił się następny problem, którym była kolonia z Łodzi, która również nie miała miejsc. Spowodowało to, że trzeba było dołączyć następne dwa wagony. Następnie podróż przebiegała bez szwanku.
Dopiero w okolicach Bydgoszczy awarii uległa lokomotywa, która nie była w stanie uciągnąć takiej ilości wagonów. Przez następną godzinę pociąg stał w miejscu, czekając aż zostanie sprowadzona nowa lokomotywa z Bydgoszczy.
Do końca drogi podróż odbyła się bez żadnych problemów, lecz mimo to opóźnienie wynosiło już ponad 9 godzin. Wtedy pasażerowie, którzy nie chcieli ustąpić miejsc w Katowicach, zaczęli narzekać na czas trwania podróży i denerwowali się na uczestników koloni, że to wszystko jest ich wina.
Cała ta historia jest dowodem na to, że Polskim służbom nic się nie chce.
Znam tę opowieść od kumpla, którego kuzynka jechała na kolonie nad morze do Darłowa. Odjazd zaplanowany był na godzinę 22:00 31 lipca 2011 z dworca kolejowego w Katowicach. Kolonia miała już zająć zarezerwowane miejsca w pociągu. Okazało się jednak, że inni pasażerowie siedzieli już na miejscach zarezerwowanych dla koloni. Mimo próśb i wyjaśnień pasażerowie nie chcieli opuścić przedziałów. Wezwano policję, aby usunęła piekielnych pasażerów. Policja jednak po przyjeździe na miejsce zdarzenia stwierdziła, że to nie ich sprawa i że należy wezwać ochronę dworca.
Ochrona nalegała na niechcianych pasażerów, lecz po paru godzinach stwierdzili, że "nic się nie da zrobić". Obsługa dworca postanowiła dołączyć dwa dodatkowe wagony. Zostały one w zadziwiającym tempie zajęte przez innych pasażerów.
Skończyło się na tym, że kolonia musiała stać całą drogę z Katowic do Łodzi.
W Łodzi z pociągu wysiadło na tyle dużo pasażerów, że Kolonia z Katowic mogła usiąść w przedziałach (pasażerowie, którzy stwarzali problemy na początku wciąż siedzieli). Niestety pojawił się następny problem, którym była kolonia z Łodzi, która również nie miała miejsc. Spowodowało to, że trzeba było dołączyć następne dwa wagony. Następnie podróż przebiegała bez szwanku.
Dopiero w okolicach Bydgoszczy awarii uległa lokomotywa, która nie była w stanie uciągnąć takiej ilości wagonów. Przez następną godzinę pociąg stał w miejscu, czekając aż zostanie sprowadzona nowa lokomotywa z Bydgoszczy.
Do końca drogi podróż odbyła się bez żadnych problemów, lecz mimo to opóźnienie wynosiło już ponad 9 godzin. Wtedy pasażerowie, którzy nie chcieli ustąpić miejsc w Katowicach, zaczęli narzekać na czas trwania podróży i denerwowali się na uczestników koloni, że to wszystko jest ich wina.
Cała ta historia jest dowodem na to, że Polskim służbom nic się nie chce.
PKP
Ocena:
37
(153)
Komentarze