Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15249

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia będzie o przysługach i skutkach bezstresowego wychowania. Mniej więcej 3-4 lata temu zrobiłam roczny kurs wizażu. Ot tak, dla własnej przyjemności, coby umieć ładnie twarz nałożyć.

W czwartek wieczorem proces prasowania przerywa mi telefon od (na potrzeby historii) [Z]osi. Zosia jest bardziej znajomą mojej mamy niż moją.

[J]: Tak?
[Z]: Cześć Carrie! Słuchaj, twoja mama mówiła, że Ty jakiś kurs makijażu robiłaś. Mam do Ciebie taką małą sprawę.
[J]: (nastawiona średnio entuzjastycznie) No, robiłam. A o co chodzi?
[Z]: Moja córka, wiesz, [K]asia, ma jutro osiemnastkę i tak pomyślałam, że mogłabyś ją umalować, bo wiesz, wszystkie okoliczne kosmetyczki nie mają czasu jutro, a tak, no wiesz, wstyd, żeby na taką OKOLICZNOŚĆ bez makijażu!

Przetrawiłam informację, no ale zgodziłam się, że Kasieńkę umaluję. Poprosiłam tylko, żeby wzięła własny podkład/puder, gdyż ponieważ z tego co pamiętam karnacja Kasi znacznie różni się od mojej. Umówiłyśmy się na 18:30 dnia następnego, zaznaczyłam wyraźnie, że dopiero o 18 kończę pracę i wcześniej nie dam rady, co spotkało się z wyraźnym niezadowoleniem.

Nadszedł piątek. Jak to w piątki, każdemu się przypomina o czymś cholernie-ważnym-na-wczoraj, więc od rana siedzę w robocie po łokcie. 16:45 dzwoni telefon.

[J]: Tak?
[Z]: Carrie, no gdzie Ty jesteś! My już czekamy!

Zaliczyłam w tym miejscu klasycznego zonka. Patrzę na zegarek, ale nie, jednak nie uciekła mi gdzieś ponad godzina.

[J]: No jak to gdzie? W pracy.
[Z]: Ahaa. A bo ja myślałam, że ty pozujesz na taką zapracowaną kobietę i tak naprawdę kończysz wcześniej. A nie możesz się urwać wcześniej?
[J]: Mam naprawdę dużo pracy, za rogiem jest kawiarnia, może pójdziecie sobie na kawę w międzyczasie?
[Z]: No doooobrze.

W końcu jednak udało mi się urwać chwilę wcześniej, tak że w domu byłam na 18:15.

Przed drzwiami domu czekała już Zosia i strasznie naburmuszona blondyneczka, wyglądająca jakby już na stałe zamieszkała na solarium, którą zidentyfikowałam jako córkę Zosi. Zamiast dzień dobry Kasieńka mruknęła coś co brzmiało mniej więcej jak ′no w końcu k*rwa′. Powstrzymałam cisnące się na ustach równie niecenzuralnie słowa i zaprosiłam je do domu, proponując kawę tudzież herbatę i wygrzebując z szafki coś słodkiego.

Przystąpiłam do Dzieła. Przez całą bitą godzinę Kasieńka marudziła, grymasiła, kompletnie nie słuchała moich poleceń (′a bo ja trzymam oczy otwarte, a bo ja trzymam głowę tak, a nie mogłabyś więcej tego podkładu, a cienia więcej, pomadki więcej′). Uparcie starałam się nie komentować, w końcu Zosia dobra znajoma mamy, nie wypada. Dziewczyna wstając strąciła ze stolika cholernie drogą paletę cieni do powiek (Sephora, 120 sztuk), nawarczała na mnie, że ′k*rwa nie uważasz gdzie kładziesz to masz!′, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła, mówiąc, że musi ′k*rwa zajarać szluga i poczeka przed drzwiami′.

Zosia wręczyła mi dużą bombonierkę i przeprosiła za zachowanie córki, bo ′ona taka nieśmiała jest′. Zrobiło mi się jej cholernie szkoda. I oto do czego prowadzi bezstresowe wychowanie. A od tej pory nie maluję już żadnych znajomych, poza moimi dwiema przyjaciółkami.

Bezstresowe Wychowanie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 718 (814)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…