Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele tu historii o ludzkiej znieczulicy. Przykro, gdy spotkamy zjawisko to na ulicy, w tramwaju, sklepie ale jeszcze gorzej, gdy przejawia ją osoba odpowiedzialna za ludzkie życie.

Słowem wstępu - babcia moja mieszka w bloku, na pierwszym piętrze. W tym samym budynku, ale na 4 piętrze, mieszkał pewien starszy pan. Niestety, co okazało się dla historii kluczowe, lubił popić, był bezrobotny, często od ludzi pieniądze pożyczał, w skrócie - był kimś, kto dzisiaj uważany jest za "gorszego człowieka".
Dnia pewnego babcia ma wracając ze sklepu zauważyła, iż sąsiad siedział na najniższym schodku, tuż za wejściem do bloku. Blady, mizerny, ciężko oddychał. Zaproponowała więc pomoc, że kogoś sprowadzi, zadzwoni po pogotowie (sama - drobna, 80letnia staruszka, wiec solidnego chłopa na 4 piętro by nie wciągnęła). Sąsiad podziękował ładnie i odmówił, twierdząc, że po prostu mu duszno, "lata już nie i na pewno przejdzie za chwile", toteż babcia uspokojona (znała takie ataki z własnego doświadczenia) poszła do siebie.

Jakiś czas później usłyszała dochodzące zza drzwi dziwne odgłosy i stękanie, a po otworzeniu drzwi ujrzała siedzącego na schodach właśnie owego sąsiada. Jako, że było mu dalej duszno, a i wyglądał jeszcze gorzej niż uprzednio, próbowała wciągnąć go do mieszkania (nieskutecznie), podała wodę i zadzwoniła na pogotowie.

Niestety, pani dyspozytorka, po usłyszeniu adresu i nazwiska sąsiada uznała, że babcia przesadza, że "to stary pijak i on nieraz u nas był" i tym samym odmówiła wysłania ratowników.
Babcia - emerytowana pielęgniarka, pewna była, że stan sąsiada (znacznie poważniejszy niż wcześniej) nie jest wynikiem upojenia alkoholowego nie dała za wygrana i zadzwoniła jeszcze raz po jedyny możliwy ratunek. Niestety, tym razem (i jeszcze potem kilka), odebrała ta sama pani, uparcie odmawiając wysłania karetki oraz wyśmiewając tłumaczenie babci, że jest pielęgniarką, a sąsiad na pewno nie pił.

Jakimś cudem, w końcu kolejne zgłoszenie odebrał ktoś inny, karetka dojechała, niestety, chwilę po jej dotarciu starszy pan umarł pod drzwiami babci, a lekarzowi pozostało jedynie wypisanie aktu zgonu.

Czy wobec tej dyspozytorki zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje - nie wiem. Sąsiad był mężczyzna samotnym, bez rodziny, więc nie miał się kto upomnieć Podobno miał się ukazać artykuł w lokalnej prasie, lecz jak sprawa się zakończyła, dowiedzieć mi się już nie udało.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 634 (690)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…