Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15416

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Sytuacja ta miała miejsce ponad rok temu, zaraz po zakończeniu mojej kariery w konkurencyjnej firmie, gdzie sobie po prostu dorabiałem. Już od miesiąca nie miałem ich munduru i identyfikatora, wszystko regulaminowo zdane, umowa miała wygasnąć za trzy dni... A tu, jak tupolew z chmurnego nieba, dzwoni telefon, na wyświetlaczu pojawia się numer kierownika firmy której już zdążyłem pomachać na nie-do-zobaczenia.

- Michał, hej, sprawa jest. - w to to ja nie wątpię, towarzysko dzwoni się DO godziny 22:00, a czasomierz jak głupi odliczał już ostatnie minuty do północy. - Jutro jest otwarcie sklepu "Pierdółki i inne bibeloty" (nazwa, rzecz jasna, zmieniona). Ten ich kierownik sobie zażyczył pełnej obstawy, a ja ludzi nie mam! Słuchaj, ty jeszcze masz u nas umowę ważną...
- O nie, przykro mi. - przerwałem póki czas - Wie pan, że rozstaliśmy się z powodu obniżki pensji i ja nie zamierzam tego zmieniać. Stawka jest po prostu śmieszna...
- No to będzie poważnie, daje trzy razy tyle co za zwykłą służbę i mundurówkę. - powiedział faktycznie serio.
Tu trzeba wyjaśnić parę spraw. Mundurówka to inaczej premia za utrzymanie munduru w czystości, w tamtej firmie był to dodatek roczny i wynosił około 80 zł. Razem z potrójną stawką dawało to trzy razy tyle ile dostawałem za dzień pracy przed obniżką pensji - ergo, dość kusząca oferta.
Łyżką dziegciu była informacja o życzeniu pełnej obstawy. Znaczyło to, że miało być po dwóch ochroniarzy na każde wejście, jeden przy kasach, kierownik organizacyjny i osoba na monitoringu - co tam musiało być w planach, że zażyczono sobie tej małej armii?
- Panie kierowniku - powiedziałem łamiąc się w sobie - te pieniądze, to pewniak?
- Pewniak, pewniak. - czego jak czego, ale prawdomówności odmówić mu nie mogłem. Sknera, ale uczciwy.
- Będę.

Następnego dnia rano stawiłem się w wyznaczonym miejscu. Okazało się, że na siedmioro ochroniarzy, czterech było w tej samej sytuacji co ja. Nie mieli mundurów, identyfikatorów, umowy kończyły im się na dniach... ale kierownik nie zawiódł. Pojawił się kilka minut po mnie, przyniósł nasze mundury, pachnące świeżym praniem, identyfikatory i darmowy obiad w postaci mrożonych pizz. Jak na warunki ochrony, wyglądało to jak gwiazdka w lipcu. Potem pojechał.

Każdy wziął swój pakunek i... pojawił się problem. Nie rozlokowano nas na obiekcie, nie podano kodów dostępu do drzwi socjalnego, etc.
Jako najstarszy stażem, zostałem większością głosów wyznaczony kierownikiem organizacyjnym, a więc i osobą odpowiedzialną za kontakt z kierownikiem obiektu.
- Witam, ja dziś dowodzę ochroną. - powiedziałem witając sie z chłopakiem w moim wieku, który dumnie prezentował plakietkę z napisem "KIEROWNIK". Kierownik obiektowy okazał się też właścicielem właśnie otwieranego interesu. - Gdzie możemy się przebrać? Od razu prosiłbym o wskazanie pokoju socjalnego, bo mamy jedzenie i trzeba je schować w lodówce. Przydałoby się też...
- Śmieszny jesteś! - przerwał mi - Nic nie wiesz o tym sklepie?! Jak chcesz tu pilnować, jak nie wiesz, gdzie masz socjal?! Może jeszcze kodów dostępu nie znasz?!
- Zabawne, chciałem o nie zapytać...
Pan pokłócił się trochę sam ze sobą, bo ja postanowiłem nie reagować. Gdy jednak do otwarcia pozostało ledwo pół godziny, a z ochrony, działał tylko monitoring, postanowiłem mu przerwać.
- Widzę, że świetnie się pan bawi prowadząc monolog, ale czas leci, a zaraz otwieramy. Zrobi pan o co proszę?
- NIE!
Pierwsza zasada pracy na ochronie, "nie kłóć się tylko działaj jeśli musisz". Odszedłem, wyjaśniłem chłopakom sytuację i zadzwoniłem po kierownika, wrócił w przeciągu pięciu minut.
On też podjął próbę negocjacji z wściekłym dzieciakiem noszącym plakietkę "KIEROWNIK". On też przegrał.
- Jak nic nie wiecie, to WON! - krzyknął w końcu obiektowy - WON i nie liczcie na pieniądze!
Tu nasz przełożony jedynie się uśmiechnął i pożegnał. Podszedł do nas i konspiracyjnym szeptem kazał się zbierać.
- No to nici z wypłaty. - powiedział z żalem któryś z chłopaków.
- Spoko, on nie pamięta, ale zapłacił z góry... - powiedział kierownik.
Wszyscy razem wyszliśmy przed sklep. Z tego co tam widziałem, przydałaby im się jednak ochrona tamtego dnia. Na szczęście, mieliśmy multum świadków, którzy zgodnie potwierdzili potem, że obiekt opuściliśmy na wyraźne polecenie kierownika obiektowego i stratny był tylko on sam.

Ochrona

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 987 (1089)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…