Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15731

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat mieszkam poza domem rodzinnym, wynajmując czy to pokoje w akademiku, czy mieszkania, więc i z lokatorami miałam przeboje.
Szczególnie niemiło wspominam dwie kobiety, które jedna po drugiej podnajmowały u mnie pokój.

Kobieta nr I była rozwiedzioną matką trójki dzieci. Wyjechała do dużego miasta robić karierę w "Żabce", dzieci pozostawiając pod opieką babci. Miłośniczka taniego piwa, tanich papierosów, zupek chińskich oraz czatów internetowych. Przeciwniczka czystości i higieny. Tego, że blokowała łazienkę nie mogę jej zarzucić. Mieszkałam z nią, ponieważ tolerowała, a nawet lubiła mojego wielkiego niesfornego psa. No i właśnie dzięki psu objawiła swą piekielność.

Otóż studiując kierunek, który wymaga ugruntowania zdobytej w ciągu roku wiedzy ćwiczeniami terenowymi, zmuszona byłam na takowe wyjechać. Lokatorka absolutnie nieprzymuszana zaproponowała, że pod moją tygodniową nieobecność psem się zajmie. Ugotowałam psu gar żarcia, zostawiłam wszystko co potrzebne i w drogę. Tego samego wieczoru dostaję smsa, że pies ma sraczkę, ona jest chora i mam sobie go zabrać. Cóż, życie... Następnego dnia udało mi się załatwić z kumplami z roku wyprawę samochodową po psa. Wpadam do mieszkania, jej nie ma, na środku przedpokoju faktycznie psia sraczka, ale że czas mnie gonił okrutnie, to tylko złapałam psa, jego akcesoria i w drogę.
Wracam po tygodniu... Brud, smród i ubóstwo... Zmęczona jak nieboskie stworzenie autentycznie widząc to wszystko siadłam i zaczęłam płakać. Sraczka w przedpokoju jak była tak jest, tylko się wgryzła w parkiet. Mój pokój cały pozalewany gdzie się dało jakimiś niezidentyfikowanymi cieczami. Okna pozamykane, aż zaparowały od duchoty. W łazience taki sajgon, że niespuszczona woda w kibelku mnie nie zdziwiła.
No ale najlepsze na koniec. No bo przecież coś tak śmierdzi, że aż niemożliwe! Wchodzę do kuchni i niedowierzam. No - myślę sobie - nie mogła być aż tak głupia i bezczelna... Była... Wyobraźcie sobie, że ogromny garnek z ugotowanym psim jedzeniem o znacznej zawartości podrobów, stał przez cały tydzień na parapecie kuchennego okna w pełnym słońcu. Zawartość garnka była na tak zaawansowanym etapie rozwoju, że zaczęła tworzyć chyba własne związki zawodowe! Wyrzucenie tej popsutej śmierdzącej brei kosztowało mnie naprawdę dużo, ale musiałam to zrobić bo garnek należał do właścicielki mieszkania.
Lokatorka wyprowadziła się jakiś czas później wyruszając na podbój Anglii.

Lokatorkę nr II przedstawię Wam w następnej historii. Po przypomnieniu sobie i opisaniu tej pierwszej muszę chyba najpierw dojść do siebie...

mieszkanie

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 711 (789)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…