Na studiach poznałem dwójkę Arabów, brata i siostrę, większość życia spędzili oni w Polsce więc nie mają problemów z językiem, ale nie o tym...
Jako, że się przyjaźniliśmy i byliśmy sąsiadami, często razem chodziliśmy do marketu po jakieś zakupy spożywcze. Pewnego razu byliśmy na takich zakupach, na jedynej otwartej kasie siedziała jakaś nowa dziewczyna, której nie znaliśmy. Wybraliśmy co trzeba, stanęliśmy w kolejce przy kasie, ale przypomniałem sobie, że coś tam jeszcze miałem wziąć więc wróciłem na sklep, a gdy ponownie doszedłem do kasy, moi przyjaciele nadal czekali, aż na taśmie na produkty zrobi się miejsce, żeby je wyłożyć, za nimi stała starsza pani, ale tak dziwnie z boku, od strony taśmy. Stanąłem za nią, nie spodziewając się niczego złego.
Jednak gdy tylko na taśmie zwolniło się trochę miejsca Moher zaczął wrzucać na nią swoje zakupy.
[Layla] Przepraszam, ale jest kolejka, a my jeszcze nie wyłożyliśmy swoich zakupów.
[Moher] To mnie nie obchodzi! Ja jestem katoliczką! Macie mnie brudasy przepuścić! Wy pewnie tylko pijecie i żebrzecie! Nie powinni was tu wpuszczać! Wszyscy Polacy mogą być przed wami! Macie stać na końcu i wszystkich przepuszczać!
[Farouk] Proszę nas nie obrażać.
Layla miała już łzy w oczach, na prośbę Farouka moher zaczął znowu coś krzyczeć, więc postanowiłem się wtrącić.
[Ja] (puszczając "oczko" do Farouka i Layli) Niech ich pani nie denerwuje bo nas tu wszystkich wysadzą.
Farouk zrozumiał o co mi chodzi, jedną ręką złapał dłoń siostry, drugą włożył pod kurtkę, spojrzał w górę i zaczął cicho, bardzo szybko mówić w swoim języku coś co brzmiało jak modlitwa. Moher zaczął uciekać wołając o pomoc, krzycząc o terrorystach i bombach. Reszta kolejki zaczęła się śmiać i gdy myśleliśmy, że już bezproblemowo dokończymy zakupy nastąpił kolejny problem... kasjerka też uciekła.
Jako, że się przyjaźniliśmy i byliśmy sąsiadami, często razem chodziliśmy do marketu po jakieś zakupy spożywcze. Pewnego razu byliśmy na takich zakupach, na jedynej otwartej kasie siedziała jakaś nowa dziewczyna, której nie znaliśmy. Wybraliśmy co trzeba, stanęliśmy w kolejce przy kasie, ale przypomniałem sobie, że coś tam jeszcze miałem wziąć więc wróciłem na sklep, a gdy ponownie doszedłem do kasy, moi przyjaciele nadal czekali, aż na taśmie na produkty zrobi się miejsce, żeby je wyłożyć, za nimi stała starsza pani, ale tak dziwnie z boku, od strony taśmy. Stanąłem za nią, nie spodziewając się niczego złego.
Jednak gdy tylko na taśmie zwolniło się trochę miejsca Moher zaczął wrzucać na nią swoje zakupy.
[Layla] Przepraszam, ale jest kolejka, a my jeszcze nie wyłożyliśmy swoich zakupów.
[Moher] To mnie nie obchodzi! Ja jestem katoliczką! Macie mnie brudasy przepuścić! Wy pewnie tylko pijecie i żebrzecie! Nie powinni was tu wpuszczać! Wszyscy Polacy mogą być przed wami! Macie stać na końcu i wszystkich przepuszczać!
[Farouk] Proszę nas nie obrażać.
Layla miała już łzy w oczach, na prośbę Farouka moher zaczął znowu coś krzyczeć, więc postanowiłem się wtrącić.
[Ja] (puszczając "oczko" do Farouka i Layli) Niech ich pani nie denerwuje bo nas tu wszystkich wysadzą.
Farouk zrozumiał o co mi chodzi, jedną ręką złapał dłoń siostry, drugą włożył pod kurtkę, spojrzał w górę i zaczął cicho, bardzo szybko mówić w swoim języku coś co brzmiało jak modlitwa. Moher zaczął uciekać wołając o pomoc, krzycząc o terrorystach i bombach. Reszta kolejki zaczęła się śmiać i gdy myśleliśmy, że już bezproblemowo dokończymy zakupy nastąpił kolejny problem... kasjerka też uciekła.
Ocena:
1288
(1394)
Komentarze