Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16364

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Zainspirowana historiami "wakacyjnymi", postanowiłam opisać swoją.

Rzecz działa się kilka lat temu, gdy świeżo po pierwszej klasie liceum postanowiłam wyjechać z koleżanką nad morze. Miał być to nasz pierwszy samodzielny wyjazd. O ile rodzice koleżanki zgodzili się bez wahania - mają starszego syna, więc niejedno już w życiu widzieli, tak moi od początku byli przeciwni, wychowywana byłam bowiem jak na typową jedynaczkę przystało.
W końcu jednak udało się ich przekonać - nawet sami zarezerwowali nam pokój - u rodziny, u której mieszkaliśmy rodzinnie rok wcześniej.

Od razu powiem, że ani ja, ani koleżanka, nie jesteśmy wybitnie imprezowymi osobami - chciałyśmy po prostu się poopalać, wypocząć i w granicach rozsądku zażyć wolności.

Po przyjeździe powitali nas gospodarze - pani domu: typowa solarkę +30 oraz jej zupełnie niczym nie wyróżniający się mąż. W pakiecie była także trójka ich synów w wieku od siedmiu do trzynastu lat. Zrobili na nas bardzo pozytywne wrażenie, trochę z nami porozmawiali, a potem powiedzieli, że mamy opróżnić jedną półkę w lodówce i tam trzymać swoje jedzenie, tak, by nic się nie pomieszało.
Jeszcze tego samego wieczora na "naszej" półce było dosłownie wszystko, uznałyśmy jednak, że póki wiemy, które produkty są nasze, to nie ma problemu, tym bardziej, że nie miałyśmy dużo jedzenia.

W pokoju koło nas mieszkała kuzynka pani domu, a wraz z nią jej sześcioletni synek, który upodobał sobie głośne bieganie o szóstej rano, krzycząc przy tym niemiłosiernie. Gdy spróbowałyśmy zwrócić jej na to uwagę, uznała, że skoro my oglądamy telewizję po 22 (ponoć bardzo głośno), jej synuś ma pełne prawo wydzierać się o szóstej rano, a my nie musimy tyle spać.
Nawet, gdyby jego wrzaski nas nie obudziły, robili to gospodarze, którzy o ósmej włączali sobie techno, zupełnie nie zważając na to, że wieża stoi koło naszych drzwi.

Miarka przebrała się, gdy chciałam zrobić sobie kanapkę i zauważyłam brak paczkowanej wędliny, którą kupiłam poprzedniego dnia. Spytałam gospodarzy, czy coś o niej wiedzą - oczywiście zaprzeczyli. Wróciłam zatem do lodówki i oto okazało się, że przez noc cudownie wyparowało mi pół słoika Nutelli. Pełna irytacji, głośno powiedziałam koleżance, że w jakiś tajemniczy sposób znika nam z lodówki jedzenie i że chyba przerzucimy się na jakieś sucharki, żeby je trzymać w pokoju. Tu na scenę wchodzi pani domu i zaczyna się na mnie drzeć, że szynkę to zjadł jej syn, bo myślał, że to ich, Nutellę też on zjadł, krzyczała, że żałuję dziecku, że ona mi to odkupi, jak tak mnie to boli, etc.

Na drugi dzień dzwoni do mnie moja mama - że zawiodła się na mnie, że wiedziała, że nie powinna mnie puszczać jeszcze samej, itd. Okazało się, że gospodyni zadzwoniła do niej, łamiącym się głosem powiedziała, że jej synek zjadł dwa plasterki szynki, a ja zwyzywałam ich od złodziei, poza tym z koleżanką wracamy do pokoju w nocy (bardzo interesujące, najpóźniejszą godziną, o której wróciłyśmy, była 23), że jesteśmy głośne, aroganckie i gdyby nie to, że pokój opłacony był z góry, to wyrzuciłaby nas na ulicę, bo ona jest dla nas taka dobra, a my się jej tak odpłacamy.

Niestety, moja mama do dziś nie wierzy w moją wersję wydarzeń, bo przecież "Pani Kasia to taka miła kobieta!".

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (683)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…