Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16370

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było to z czasów, kiedy pracowałam w Żabce. Pracowała ze mną dziewczyna w moim wieku, bardzo rozrywkowa dziewczyna - dyskoteki, faceci i te sprawy. Nie mam nic przeciwko takim osobom, każdy ma prawo prowadzić taki tryb życia, jaki mu się podoba. Ale koleżanka ta okazała się piekielna na swój sposób.

Nie miałam jeszcze wtedy chłopaka. Za to koleżanka była po nieudanym związku i w trakcie załatwiania alimentów na dziecko. Do sklepu przychodziła ubrana bardzo wyzywająco, tzn dekolt po pępek (a miała, czym oddychać) i spodenki tak krótkie, że pół tyłka było widać. Do tego nie nosiła fartucha, bo twierdziła, że zakrywa jej wdzięki, a ona chce znaleźć faceta. No cóż. Jej sprawa, że szuka faceta, ma do tego prawo i nikt jej nie zabroni. Ale w sklepie obowiązek noszenia fartucha jest. Po pracy to może nawet na golasa latać, jeśli jej się tak podoba. Na jej widok niektórzy klienci gwizdali, rzucali jednoznacznymi komentarzami, a ja nie wiedziałam, gdzie mam się schować, tak mi było za nią wstyd. Niestety zwracanie uwagi nic nie dawało. Tylko w obecności kierowniczki nosiła fartuch. Przy pracownicach nigdy i nie było siły, żeby ją do tego zmusić.

Od kilku tygodni łaziła za mną i mówiła:
- Chcesz faceta? Ja ci znajdę. Zapoznam cię z kimś. Pójdziemy razem na dyskotekę i kogoś ci znajdę.
- Nie, nie chcę, żebyś mi szukała - odpowiadałam - sama sobie znajdę.
Ale do niej nie docierało. Za chwilę znów powtarzała:
- Chcesz faceta?
- Chcesz faceta?
- No chcesz faceta?
Jak nakręcona.

Pewnego dnia przeszła już samą siebie. Do sklepu wszedł nasz stały klient. Chłopak może parę lat starszy ode mnie, bywał u nas kilka razy dziennie. W ogóle mi się nie podobał. Nie był brzydki, ale po prostu nie w moim typie, nie odpowiadał mi jego sposób bycia. Ale koleżance to nie przeszkadzało. Stała za ladą, ja tymczasem wykładałam towar. W pewnej chwili słyszę:
- Wie pan co? Moja koleżanka by chciała się z panem umówić - i wskazuje z głupim uśmieszkiem na mnie.
Ja zrobiłam oczy jak 5 złotych, mina mi zrzedła i nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać, czy uciekać, czy dać jej w gębę, czy zapaść się pod ziemię. Chłopak patrzy na mnie z politowaniem, a koleżanka kontynuuje:
- Wie pan, ona jest wolna i bardzo nieśmiała. I tak mi szeptała, że pan jej się podoba.

W życiu nic takiego nie powiedziałam! Nie wytrzymałam w tym momencie i wybuchłam:
- Zwariowałaś? - powiedziałam już dosłownie wściekła, ale wysiliłam się, żeby nie krzyczeć. - Przecież nic takiego nie mówiłam, a nawet jeśli, nie prosiłam cię o szukanie mi faceta!
- Ale ja chcę ci pomóc - odparła koleżanka.
- Ale ja cię o to nie prosiłam! Jakbym chciała twojej pomocy, to bym poprosiła. To chyba jasne.

Chłopak oczywiście pokręcił głową z politowaniem, patrząc na nas jak na dwie idiotki i wyszedł. A ja koleżance zrobiłam miły wykład. Nie, nie awanturę, starałam się nie krzyczeć. Po prostu powiedziałam jej, co myślę o tym, co zrobiła.
Następnego dnia dała mi spokój. Niestety koledzy mojego niedoszłego "faceta" dowiedzieli się o zajściu i wytykali mnie palcami, kiedy przychodzili po zakupy. Pracowałam już tam dość długo i wiedziałam, kto z kim się kumpluje.
Koleżanka oczywiście wyleciała z pracy miesiąc później, z wielu różnych powodów. A mi ulżyło.

Żabka

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…