Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16422

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historie o współlokatorach się mnożą w związku z czym postanowiłam dodać też swoją.

Kilka lat temu idąc na studia do innego miasta postanowiłam poszukać pokoju do wynajęcia. W końcu znalazłam pokój do wynajęcia w pięknym mieszkaniu. Wraz ze mną miały w nim mieszkać dwie dziewczyny, one znały się już od dawna, ja znalazłam ogłoszenie na portalu z ogłoszeniami. Mieszkanie znajdowało się na poddaszu, mój pokój był na drugim poziomie - niestety bez drzwi. Na szczęście miałam zapewnione minimum intymności, gdyż pomimo braku drzwi z mojego pokoju nie było widać, co działo się na dole, a z dołu, co się działo u mnie w pokoju.

Jedna ze współlokatorek, nazwijmy ją D. była właśnie tą piekielną. D. codziennie wchodziła na przeróżne czaty , do pokoi naszej miejscowości mając nick "impreza_u_niej", bądź coś podobnego i spraszała sobie kolegów. Przeróżnych, po kilku minutach rozmowy, ważne, żeby wódkę przynieśli. Po libacji oczywiście jednemu z wybranych "dziękowała" za wódkę. Ja niestety miałam nieprzyjemność nie spać wtedy często do 2-3 w nocy - krzyki, śmiechy dochodzące z jej pokoju, czy też z kuchni, bo często i tam przyjmowała "kolegów" skutecznie utrudniały zasypianie. I nie dochodziło do niej, że następnego dnia musiałam wstać o 6.
Z racji, iż miałam dość tych "czatowych" imprez postanowiłam z nią porozmawiać. Powiedziałam, że boję się trochę o siebie, gdyż sprowadza obcych facetów do mieszkania (często było ich nawet 4!), a ja nawet nie mam drzwi do pokoju, w związku z czym czuję się niebezpieczne. Jaką usłyszałam odpowiedź? "Przeżyłam już tyle, że niczego się nie boję, więc Ty też bać się nie musisz, nikt na pewno nic nam nie zrobi". Aż strach pomyśleć, ile mogła niebezpiecznych sytuacji przeżyć 19-latka?

Kiedy nie sprowadzała facetów do mieszkania, chodziła na imprezy. Było to dla mnie zbawienie, w końcu człowiek mógł się wyspać. Niestety radość kończyła się po przebudzeniu. Po każdym jej wyjściu na imprezę znikało z lodówki moje jedzenie. Ona jadła moje, ja zjadałam na śniadanie wtedy jej, bo nie miałam już nic swojego.
Jak wracałam z uczelni, a ona łaskawie wstawała z łóżka robiła mi awanturę, że jem jej jedzenie i za nic nie dało się jej wytłumaczyć, że musiała w nocy pijana zjeść przez przypadek moje.

D. poza wódką lubiła jeszcze porządek. Przesadny porządek. Mieszkanie musiało być sprzątane codziennie. I nie chodziło jej tylko o zmywanie naczyń, czy też inne codziennie porządki. Codziennie chciała, żeby odkurzać, zmywać podłogi, czyścić toaletę. Wszystko w porządku, ale ja prawie codziennie, jak wychodziłam z domu ok. 8-10 to wracałam ok. 17-20. Ona natomiast studiowała zaocznie, a od poniedziałku do piątku piła i leżała do góry brzuchem, czyli teoretycznie czas na te swoje porządki miała. Pewnego dnia zezłoszczona tym, iż ani ja ani druga współlokatorka za bardzo nie miałyśmy czasu sprzątać postanowiła zrobić grafik sprzątania, przy czym zaznaczyła, że posprzątane ma być rano, bo ona nie ma ochoty żyć "w tym syfie" cały dzień, aż łaskawie wrócimy z uczelni i posprzątamy. Moje dyżury przypadały na dwa dni, kiedy wychodziłam z domu o 10. I tak musiałam wstawać ok. 7, żeby się zebrać i posprzątać. D. postanowiła zapraszać kolegów z czata dzień przed moim sprzątaniem, w związku z czym przypadało mi sprzątanie po jej imprezach.

Było jeszcze coś, czego D. nie lubiła - był to mój styl ubierania oraz styl ubierania drugiej współlokatorki. Ona ubierała się cudownie, my beznadziejnie. Szkoda tylko, że najczęściej chodziła w naszych ubraniach. Chociaż tyle, że zawsze pytała, czy może coś pożyczyć zgadzałam się na to, bo miałam nadzieję zaprzyjaźnić się z nią i w ten sposób zmienić, jakoś jej zachowania, niestety nie udało się.

Cały czas szukałam pokoju do wynajęcia, bo uważałam, że dłużej tego nie zniosę. Ciężko było coś znaleźć, często było drogo, albo warunki były przerażające.
Zbawienie nadeszło dopiero w styczniu, kiedy D. wyprowadziła się bez słowa w trakcie, kiedy z drugą współlokatorką byłyśmy na uczelni. Oczywiście pozostawiła nam do zapłacenia za nią rachunki i zabrała kilka rzeczy - między innymi bieliznę z kosza na brudy oraz kilka ubrań moich i drugiej współlokatorki, choć i tak nie była to wysoka cena za święty spokój, który na lata zagościł w opisywanym mieszkaniu.

współlokatorka D.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…