Swojego czasu tata prowadził działalność gospodarczą, co wiązało się m.in. z odprowadzaniem składek do ZUS. Rodzic bardzo pilnował tego typu opłat, bo wiadomo, że z tego typu instytucjami lepiej nie zadzierać. Jakież było jego zdziwienie, gdy pewnego dnia dostał list z informacją, że zalega z opłatami za dwa lub trzy (nie pamiętam) miesiące wstecz. Rodzic zdenerwowany, żeby zapomnieć raz, to jeszcze, ale kilka razy? Przejrzał pokwitowania z wpłat do ZUS i jak wół stoi, że opłacone. Więc złożył urzędniczce wizytę w celu wyjaśnienia, co miało mniej więcej taki przebieg (wersja streszczona):
[t]: Dzień dobry, Jan K., dostałem informację, że zalegam ze składkami za dwa miesiące.
[u]: Dzień dobry, już sprawdzam... Tak zalega pan z opłatami za marzec i kwiecień.
[t]: Ale ja mam opłacone składki, tu mam potwierdzenia wpłat.
[u]: O, faktycznie, a bo wie pan, my nie mogliśmy tego znaleźć. To pan to da mi na chwilę i ja skseruję, żeby był dowód, że pan opłacił.
Gdyby dowodów nie posiadał, to byłaby oczywiście kara i to spora. A wszystko przez bur.. bałagan w urzędzie.
[t]: Dzień dobry, Jan K., dostałem informację, że zalegam ze składkami za dwa miesiące.
[u]: Dzień dobry, już sprawdzam... Tak zalega pan z opłatami za marzec i kwiecień.
[t]: Ale ja mam opłacone składki, tu mam potwierdzenia wpłat.
[u]: O, faktycznie, a bo wie pan, my nie mogliśmy tego znaleźć. To pan to da mi na chwilę i ja skseruję, żeby był dowód, że pan opłacił.
Gdyby dowodów nie posiadał, to byłaby oczywiście kara i to spora. A wszystko przez bur.. bałagan w urzędzie.
Ocena:
516
(584)
Komentarze