Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16567

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było tu już trochę historii o piekielnych nauczycielach, więc ja dorzucę swoją.
Na początku lat 90 informatyka była tylko w niektórych szkołach podstawowych i co ważne, program zależał od nauczyciela. Moja szkoła była prywatną szkołą żeńską, więc oczywiście informatykę miałyśmy.
Nasza pani była delikatnie mówiąc nieco dziwna.
Po pierwsze, zasady bhp traktowała z przymrużeniem oka. Dobrze pamiętam, jak odłączała stację dyskietek od jednego WŁĄCZONEGO komputera i przyłączała ją do drugiego, również włączonego używając mnie jako asystentki.

Po drugie, nie miała za bardzo pojęcia o sprzęcie. Najtańsza metoda budowania sieci (tak, tak, w latach 90 były już sieci, i nawet był w Polsce internet, chociaż akurat nie w naszej szkole) polegała na łączeniu wszystkich komputerów kabelkiem, w sensie pierwszy z drugim, drugi z trzecim etc i chyba pierwszy był połączony z komputerem-serwerem. Ale kabelek należało włożyć w otwór z tyłu komputera i przekręcić, co sprawiało że końcówka nie wypadała. Nasza pani wyłącznie wkładała... Oczywiście ruchliwe dziewczynki w wieku 10-14 zawsze kopnęły w któryś komputer. Co ważne, jeśli kabelek wypadł z komputera numer 1, wyłączało to z sieci komputery 2,3,4,5,6 (czy ile ich tam było) i nasza pani widząc, że komputery nie mają sieci, wpadała w panikę i zaczynała nas oskarżać "to na pewno ty, Euzebio! to Ty kopnęłaś w komputer!" i tak przez jakiś czas.

Po trzecie, pani nie wiedziała czego można uczyć dzieci, więc uczyła je tego, co umiała. Pamiętam w czwartej czy piątej klasie wklepywanie w excela arkuszy podatkowych, takich do rozliczania firmy, przychody, rozchody, podatek dochodowy, VAT etc. Nie wiem, czy większość mojej klasy rozumiała wtedy chociaż procenty.

Po czwarte, piekielność pani ujawniła się mniej więcej na etapie, gdy postanowiła nas nauczyć programu AC Logo. TO były czasy, gdy programy kopiowało się z dyskietki na dyskietkę i nikt nie przejmował się prawami autorskimi. Ponieważ nie miałam skąd zdobyć tego całego Logo, poprosiłam panią, by mi przegrała i dałam jej dwie nowiutkie dyskietki (ważne!).
Po odebraniu ich postanowiliśmy z bratem - głównie dla jaj - sprawdzić, czy nie są zawirusowane :P Oczywiście, że były, i to jeden wirus miał coś co nazywano wtedy "nieusuwalnym kodem" - nie dało się go usunąć. Druga dyskietka miała 10% błędnych sektorów z powodu fizycznego uszkodzenia. Pełen profesjonalizm, nie ma co :P

Tak w ogóle, w ciągu 4 lat spędzonych z tą panią z informatyki miałam zawsze 5 oraz 6 :)

pewna katolicka szkoła dla dziewcząt

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (175)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…