Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16575

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Razem z mamą mieszkam w Niemczech. Moje pierwsze historie, które tu opiszę są zabawne i mówią o Polakach za granicą.

Historia numer 1 - knajpka grecka.

Zamówiłyśmy jedzenie, z racji upałów usiadłyśmy na dworze. W weekendy liczyć trzeba się z tym, że samym raczej się w takowych knajpkach nie będzie, dlatego nam przypadło siedzenie nieopodal dwóch młodych pań z dzieckiem. Panie widocznie bardzo niezadowolone z życia, bowiem prawiły po niemiecku same siarczyste słowa nie zwracając ani trochę uwagi na malca bardziej bawiącego się jedzeniem niż konsumującego je. Chłopczyk po kilku minutach był cały upaprany i zwracał na siebie uwagę głośnym zachowaniem. Moja mama kilkakrotnie spojrzała w kierunku tamtego stolika. Po kilku chwilach niemieckie rozprawianie niezadowolonych z życia pań ustało, a jedna z nich wypaliła po polsku: patrzą się durne kur*y jak w telewizor.
Rozmowa o nas toczyła się dalej. Znalazły sobie łatwy cel do wylania gorzkich żali: przypadkowe "Niemki" nieświadome tego, co Polki rozprawiają o nich. Nie zareagowałyśmy. Panie przy wychodzeniu musiały minąć nasz stolik, a my jak na zawołanie powiedziałyśmy chórkiem po polsku: do widzenia.
Kobietki spaliły ogromnego buraka i uciekły w podskokach.

Historia numer 2 - hipermarket "z przyjemnością"

W kolejce do kasy stałyśmy jako drugie. Kasjerka akurat obsługiwała piekielną Niemkę, która bardzo głośno dawała znać o swoim niezadowoleniu. Wyzywała kobietkę między innymi dlatego, że hipermarket nie posiada czegoś tam w asortymencie i ona będzie musiała jechać do innego. Kasjerka bardzo zdenerwowana upuszczała wszystko, co się dało. Rozbawiało to zaś dziewczynę stojącą za nami. Śmiała się ona do rozpuku. Piekielna odeszła, kasjerka skasowała nasze zakupy. Było ich trochę więc myśmy się jeszcze pakowały, gdy ona przeszła do następnej - rozbawionej - klientki. Wtem rozbawiona [d]ziewczyna odzywa się do [k]asjerki po polsku:
[d]: Wkurzała cię ta durna baba, nie?
[k]: Taa, niektórzy Niemcy są naprawdę tępi... co ja ku*wa za to mogę, że czegoś nie ma?
Dialog szedł w najlepsze, a ja z mamą uśmiechałam się coraz szerzej. Mama pakowała akurat jakąś bluzeczkę i ni stąd, ni zowąd wtrąciła się do rozmowy mówiąc po polsku: a tych t-shirtów to w innych kolorach nie macie?
Kasjerka oraz dziewczyna zrobiły ogromne oczy.
[k]: O kuurcze... to teraz nie wiadomo na kogo się trafi!
[m]: No właśnie... - mama wskazała wzrokiem Niemkę, która potencjalnie mogła także znać język polski.
Prawdopodobnie zrozumiały one lekcję kultury i zaprzestały pomstowania na piekielnej kobiecie. Piekielny człowiek, nie piekielny, nie rozumiem nadal tego zwyczaju wykorzystywania obcego języka jako metody odreagowywania frustracji.

Czasem, gdy trafi się na piekielnego rodaka za granicą i się na niego zacznie pomstować to można sobie jedynie nagrabić. :)

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 68 (158)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…