Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16662

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historie o pomocy społecznej zmobilizowały mnie, do opisania historii opowiedzianej mi przez moją mamę – wieloletnią nauczycielkę w małej, podwarszawskiej miejscowości.

Do szkoły, w której pracowała moja mama, chodziło pewne dziecko, którego matka była osobą tzw. „niezaradną życiowo” tzn. albo nie mogła znaleźć pracy, albo nie umiała tej pracy utrzymać, jak już ją znalazła. Nie wiedziała gdzie i jak szukać pomocy i nawet obiady w szkolnej stołówce dla dziecka były załatwione nie przez Nią, ale przez pracowników szkoły. Tak więc w domu się nie przelewało, co by nie powiedzieć, że bieda aż piszczała z każdego kąta. Owa pani nie potrafiła zadbać o dziecko finansowo, ale na pewno nie można Jej było odmówić, że nie kocha, czy nie dba tak, jak umie najlepiej.

Aż pewnego dnia Pomoc Społeczna odebrała pani dziecko, bo uznali, że jest zbyt zaniedbane i oddali je do rodziny zastępczej. Tutaj wyjaśnię, że w Polsce rodziny zastępcze dostają comiesięczne dofinansowanie na przyjęte pod swój dach dzieci - ta rodzina też takie dofinansowanie dostała (nie pamiętam dokładnie, czy w owym czasie było to 1000 czy 1200 złotych miesięcznie).

Cały paradoks polega na tym, że zabrano kobiecie dziecko, które kochała i dbała o nie najlepiej, jak umiała, po to, żeby oddać to dziecko innej rodzinie i dołożyć im miesięcznie na Jego odchowanie. I pytanie, które się tutaj nasuwa: czy nie można było zostawić tego dziecka u matki i to Jej dołożyć tych pieniędzy, co miesiąc? Pewnie można byłoby, ale cóż - taki kraj, takie przepisy.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…