Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#17254

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przełom sierpnia i września to jakiś okres wzmożonej rejestracji na Piekielnych tak więc i ja postanowiłem zostać pełnoprawnym użytkownikiem serwisu.

Czas trwania wydarzeń jest raczej długi, kilkunastoletni. Historia o piekielnych dentystach w ilości sztuk trzy.

Pierwszego poznałem za młodu. Moja babcia pracowała jako pielęgniarka u stomatologa więc nie dość, że czasami, gdy mama nie miała czasu, musiałem tam przesiadywać w dentystycznym smrodzie i wśród dźwięków borowania to jeszcze miałem pozakolejkowe wizyty. Gdzieś za dziecka, nie pamiętam dokładnie ile lat miałem, coś mi się z zębem porobiło. No nic, trzeba było wiercić. Kiedyś znieczulenia były trefne więc średnio działały a ja, jak to smark, na wzmożony ból odruchowo zamykałem usta. Tutaj wkraczała babcia ze swoimi gestapowskimi metodami. Strasząc, nieskutecznie, pogłębiała rodzącą się traumę. Wizyt było kilka, wszystkie przebiegały w ten sam sposób, strach, groźby babci, ból. Koniec końców ząb do wyrwania. Lęk wżarł się tak głęboko, że przez wiele lat uciekałem na widok stomatologa. Plus tych wizyt był taki, że moja kolekcja klocków LEGO znacznie się powiększyła (co wizyta to mały zestaw od mamy :D).

Drugiego poznałem gdzieś w wieku 17-18 lat. Jak się później okazało wizyta kompletnie niepotrzebna ale konsekwencje dość znaczące. Pojechałem niedzielą późnym popołudniem do szpitala do dentysty. O dziwo przyjęli mnie. Wchodzę na fotel i otwieram paszczę. Zaznaczyć trzeba, że miałem tylko malutką dziurkę w zębie. Pan doktór uznał jednak, że konieczne jest leczenie kanałowe. Cały, praktycznie zdrowy ząb został w rzeźnicki sposób wypatroszony. Została wielka dziura z zaleceniem, żeby przyjść za dwa tygodnie i kategorycznie nic nie jeść tą stroną buzi. Wizyta była spontaniczna, zbierałem się do niej dość długo bo ból był uciążliwy (nie wywołany zębem jednak). Kolejna wizyta i kolejne niespecjalne doświadczenie.

Zaniepokojony, bo przecież mała dziurka nie znaczy od razu leczenia kanałowego odwiedziłem pana Piekielnego Stomatologa numer 3. Znowu nerwy, strach, długie zbieranie się i namowy rodzicielki ale zachowałem się jak prawdziwy mężczyzna i poszedłem. Na miejscu od razu dostałem opieprz, że doprowadziłem ząb do takiego stanu. Tak więc ani leczenie kanałowe ani rozbabranie mi zęba było niepotrzebne. Gdzieś tam w środku zapaliła się lampka nadziei, że w końcu trafiłem na kompetentnego lekarza. Poddałem się jego zabiegom bez słowa. Przygotował ząb, wsadził coś tam, żeby zatruć i kazał przyjść za x dni. Wszystko fajnie i miło. Do czasu. Okazało się, ze pan dentysta przyjmuje również w moje aktualnej szkole. Stwierdził, że nudzi mu się w licealnym gabinecie i przyjmie mnie tylko tam (poprzednia wizyta miała miejsce w przychodni czy gdzieś indziej, nie pamiętam). OK, nie ma sprawy. Problem był taki, że w szkole nigdy go nie było. Po kilku próbach dostania się tam wróciłem do przychodni. Tam dostałem kolejny opieprz (pan doktor lubił opieprzać ludzi i był dość krzykliwy), że on przyjmuje w szkole i w niej mnie załatwi. Po kilku kolejnych próbach zrezygnowałem na jakiś czas z leczenia.

Bilans moich spotkań ze stomatologiom jest taki, że panicznie boje się dentystów, mam rozbabrany i zniszczony ząb przez nietrafioną diagnozę (nie wiem czy da się to naprawić), na następną wizytę nie zdecyduje się jeszcze przez długi czas.

Piekielna trójca dentystów

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…