Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#17372

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
W związku z dużą ilością pytań odnośnie historii o podkradaniu ochronie kawy postanowiłem wyjaśnić czemu pracownice nazwałem "homo non sapiens". Historia tylko o jednej z nich, jednak jest to osobnik typowo pokazowy, nie różniący się niczym od reszty stada.

Przypomnijmy: Obiektem, który przypadło mi ochraniać, było trzypokojowe biuro, filia pewnej firmy, która zwyczajowo zajmuje budynki wolno stojące. Niestety, przepisy są tam zunifikowane, więc na trzy, zamknięte od środka pomieszczenia, co noc wypadło trzech ochroniarzy, którzy nie mieli co robić.
Pracował z nami pewien chłopak, Marek (imię zmienione), który wręcz żywiołowo nienawidził się z "dziewczynką Krysią" (imię również zmienione), jak nazywała ją kierowniczka biura. Nieważne o co im poszło, grunt, że obie strony nie szczędziły sobie złośliwych komentarzy. Niestety, w pewnym momencie Krysia poszła o krok dalej zaczęła robić "psikusy".
Psikusy były zwykłymi, szczeniackimi zagrywkami w stylu wojny podjazdowej. Zdarzało się wysmarowanie munduru atramentem, "przypadkowe" oblewanie wodą, sypaniem ziemi w służbowe buty... Do czegoś takiego nie przygotowywała nawet "zielona noc" z czasów gimnazjum.

Któregoś dnia Marek nie mógł przyjść do pracy, więc zamieniliśmy się - ot, zwykłą koleżeńska przysługa z piwem w podzięce w tle.
Marek miał pewien nawyk. Zawsze po przyjściu do pracy szedł do toalety, korzystał, mył ręce dwa razy i dopiero brał się za przebieranie. Jeśli toaleta była brudna, czy to kafelki, czy to sedes, przed skorzystaniem czyścił dane miejsce. Nie wiem czemu, ale robił tak zawsze i nie było mowy o odstępstwach.

Tamtego dnia, gdy przyszedłem go zastąpić, na zmianę przyszli już dwaj pozostali ochroniarze. Na mój widok oczy Krysi wyrosły poza nawias jej twarzy.
- A gdzie ten cap?! - zapytała, choć pozwoliłem sobie odrobinę zmniejszyć wagę epitetu jakim nazywała mojego kolegę.
- Dziś ja pracuję za niego. - odparłem.
"Dziewczynka" wyrwała nagle ze swojego fotela jak błyskawica do wyścigu z Kubicą. Rzuciła się, niemal nie uderzając w drzwi, do toalety i dawaj, coś tam czyścić toną papierowych ręczników, która porwała w locie. Z ciekawości zajrzałem za nią... i omal nie zwymiotowałem.
CAŁA deska była wysmarowana kałem, jak kromka chleba nutellą, a w muszli pływały niewykorzystane resztki. Cofnąłem się natychmiast i powiedziałem chłopakom co i jak.
Krysia tego dnia wybiegła z pracy bez torebki, tak się śpieszyła, a my przez tydzień nie korzystaliśmy z deski klozetowej.

Ochrona

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 778 (876)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…