Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#17836

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłam do domu i jeszcze jestem trochę w szoku po tym co się dziś wydarzyło. Piekielną będzie koleżanka, nazwijmy ją na potrzeby historii Ann. Ann jest Amerykanką ze środkowej części Stanów, nie mniej jednak często zachowuje się jak prawdziwa Diva Z Beverly Hills.

Mój kolega, Justin postanowił sobie dzisiaj sprawić nowe okulary, w zwiazku z czym wybraliśmy się do dużej galerii handlowej i jednej z droższych w mieście. Justin miał już upatrzone 2 pary jakichś kosmicznie drogich oprawek i chciał zebyśmy pomogły mu dokonać ostatecznego wyboru. Dla mnie to troche tortura, bo jak to zakupoholiczce, chodzenie po sklepach i nie-kupowanie, sprawia bol straszny, ale ostatnio miałam sporo duzych wydatkow i moje konto swieci pustkami, wiec uznalam, ze przynajmniej sie pociesze babeczka z ciastkarni, wiec humor miałam w porzadku i wybraliśmy się po te oprawki. Tyle tytułem wstępu.

Ann juz w sklepie malo zwracala uwage na Justina, tylko przyczepiła sie do mnie i kiedy tylko opuściliśmy sklep, zaczęła mnie straszliwie męczyć o pożyczkę. Ann nigdy nie ma problemow z oddawaniem kasy, ale co miesiac jej nie starcza do wyplaty, a sumy chce pozyczac astronomiczne. Tym razem meczyla mnie o "jedyne" 1000 dolarow, bo "jest kompletnie spłukana". Od razu powiedzialam jej, ze nie mam z czego jej pozyczyc w ogole, bo tez cos jesc musze, a takiej kwoty nie mam w ogóle. Ona jednak mnie maglowała dalej.

W tym czasie dotarliśmy do stoiska, na którym sprzedawano kosmetyki do ciała z soli z Morza Martwego. Sprzedawca zaproponował nam prezentacje, wiec sie zgodzilismy uznajac ze to swietna zabawa i posluchalismy sobie o wlasciwosciach specyfikow, wyprobowalismy kilka z nich. Na koniec naszej prezentacji sprzedawca wymienil cene zestawu, ktora wynosila ponad 100 dolarów. Ja i Justin wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, bo stówa to jednak sporo, a pan sprzedawca swoje namowy zakończył zdaniem:
- to jak, kupujecie, czy jesteście spłukani? - z wielkim uśmiechem na ustach.
Ja i Justin juz mieliśmy podziękować, ale w Ann jakby się zagotowało, naglo magicznie w jej portfelu pojawiły się pieniądze, a ponoć nie miała juz ani grosza. Cisnęła wymienioną wcześniej kwotę na ladę i wydarła się naprawdę głośno:
- że ja spłukana? JA?!
oczy mi wyszły z orbit, bo ponoć nie ma za co kupić jedzenia, a tu nagle wyciąga stówę na coś co nie jest produktem pierwszej potrzeby... stówa na jedzenie na tydzień to aż nad to; mi przeważnie starcza ok. 25-35 dolarów.
Ale finał nadszedł dopiero po dokonaniu owego jakze okazyjnego zakupu, kiedy dotarliśmy do ciastkarni... Ann nachyla się do mnie i mówi:
- zapłacisz za moją babeczkę? bo ja już nie mam kasy...

chyba nie muszę mówić, że zabiłam ją śmiechem. Ani ciastka, ani pożyczki ode mnie, ani od Justina nie dostała.

nie-spłukana koleżanka w galerii handlowej

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…