Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18126

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieść o piekielnej nauczycielce historii oraz WOS-u.

Owa nauczycielka, około 50-letnia kobieta, miała zawsze swoich ulubionych uczniów oraz uczniów, których karciła jak się da. Ja z racji tego, że często opuszczałem zajęcia, zaliczałem się do tej drugiej grupy. A oliwy do ognia dolewał fakt, że mimo, iż rzadko bywałem na zajęciach, zawsze bylem doskonale przygotowany, ponieważ uwielbiałem historie i książkę z tego przedmiotu potrafiłem przeczytać z 2-3 razy w ciągu roku.

Pani L., gdy tylko zjawiałem się na zajęciach, po jakiejś nieobecności, brała mnie do odpowiedzi licząc, na to, że nic nie umiem. Po paru takich próbach zwątpiła, bo nie dość, że odpowiadałem na jej pytania, to jeszcze potrafiłem bardziej rozwinąć temat i chcąc, nie chcąc musiała mi wpisać pozytywną ocenę.
Jednak Pani L. nie mogla sobie pozwolić na to, aby ktoś z drugiej grupy miał tak dobre oceny, wiec później wymyśliła lepszy sposób. Mianowicie, pytając mnie i wstawiając 5 do dziennika, wstawiała również 1 za brak notatek. (Bo ważniejsze jest to, co jest w zeszycie, niż to co jest w głowie..)

Następna ulubiona rzecz Pani L. to sprawdziany. Gdy nie było mnie na sprawdzianie, Pani L. wstawiała mi 1. Którą później poprawiałem na 5.

W efekcie w 2 klasie Liceum Profilowanego moje oceny wyglądały mniej więcej tak: 5,1,5,1,5,1,5,1,5,1. Więc wstawiła mi 3 na świadectwo maturalne. Myślałem nad egzaminem komisyjnym, jednak miałem mieć z nią w 3 klasie WOS, wiec zrezygnowałem z tego i pogodziłem się z tym, że mimo iż mam większą wiedzę niż jej ulubienice z 5 na świadectwie, to muszę zadowolić się 3.

Pomijam fakt, ze gdy przychodziłem na lekcje bylem witany słowami "O, jak milo, ze zaszczycił nas pan swoja obecnością. Coś się stało? Nie mogę nie skorzystać z takiej okazji, wiec zapraszam pana do odpowiedzi".

Albo sytuacje gdy po zebraniu dowiedziałem się, że pani L. widziała mnie jak po nocach pije szampany "Tak, że prawie butelkę połykam". Pani L. zapomniała tylko dodać że to było w Sylwestra.

Rozpoczęcie trzeciej klasy i szok! Przyszedł nowy nauczyciel od WOSu i z nim będziemy mieli ten przedmiot. Ja szczęśliwy jak małe dziecko, że nie będę musiał więcej patrzeć na panią L.
Z WOSu zawsze byłem dobry (6 w gimnazjum). Lubiłem ten przedmiot. Nowy nauczyciel po początkowych perypetiach okazał się wspaniałym nauczycielem.

I tu mogłaby się już zakończyć historia z panią L., ale niestety.. Zbliżała się Olimpiada z WOSu, w której oczywiście brałem udział.

Po olimpiadzie wewnątrzszkolnej, myślałem że poszła mi bardzo słabo. Okazało się że zdobyłem 1 miejsce w szkole i jeden z lepszych wyników w mieście (100 tys. mieszkańców), więc będę jechał na międzymiastową Olimpiadę do Gdańska.
Pani L. była "główną" osobą od WOSu w szkole, więc ona wszystko organizowała...

Około 2 tygodni przed wyjazdem, siedzimy na informatyce, gdy nagle wpada Pani L. i mówi, że muszę z nią iść do dyrektora.
Lekki lęk w środku, o co pani L. chodzi..
Wchodzimy do pokoju, a tam Pan Wicedyrektor [WD] do mnie [Ja]:
[WD]: Witam, czy jest pan pewien, ze chce pan jechać na olimpiadę do Gdańska?
[Ja] (w szoku): Oczywiście.
[WD]: Razem z panią L. boimy się, że może pan skompromitować naszą szkołę swoim poziomem wiedzy.
[Ja] (oczy jak 5zl): Skoro wygrałem wewnątrzszkolną olimpiadę i osiągnąłem jeden z lepszych wyników w mieście, to raczej to szkole nie grozi.
[WD]: Pani L. prowadzi zajęcia przygotowawcze do olimpiady, na które uczęszcza Pan K. (druga osoba, która również jechała na olimpiadę), a pan nie pojawił się na tych zajęciach ani razu.
[Ja]: Właśnie się od pana dowiaduję, że takie zajęcia istnieją. Niemniej jednak nie zamierzam rezygnować z olimpiady i jestem przekonany, że chcę na nią jechać.
[WD]: Dobrze, nie możemy panu tego zabronić. Może pan wrócić do klasy.
Gdyby można by było zabijać wzrokiem, to po spojrzeniu Pani L., już by mnie na tym świecie nie było.

Olimpiada poszła średnio (Pytania typu "Staroiracka religia, która ma odbicie we współczesnej doktrynie politycznej" bez wyboru A, B, C, D. nie należały do najłatwiejszych), jednak 50% punktów przekroczyłem.
Ale nie to było dla mnie najważniejsze. Jej pupilek, który chodził do niej na zajęcia przygotowawcze do olimpiady przez kilka miesięcy, nie uzyskał nawet połowy moich punktów i miał drugi od końca wynik. Nie muszę chyba mówić, że największą radość sprawił mi powrót pociągiem z panią L. i jej uciekający wzrok :)

LPZ

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 698 (798)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…