Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18146

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Też postanowiłam napisać, po wielomiesięcznym czytaniu 
Wysłali mnie z pracy na rok do innego miasta. Zabrałam ze sobą synów 14 i 16 lat. Mieszkanie służbowe, piękne duże osiedle. Mieszkamy już ok. pół roku i któregoś dnia przychodzi latorośl i mówi, że ma problem. Poszedł do jedynego kiosku w okolicy i nie chcą mu sprzedać prezerwatyw, bo jest niepełnoletni. Prosi czy mogę mu kupić. Zagrzałam się nieludzko. Poszłam z synem do kiosku i pytam, czy to prawda, że nie chce sprzedać mu prezerwatyw. Na to baba zaczyna: on niepełnoletni jest, dowodu nie ma, pytała moich sąsiadów, w grzechu żyję, bo dzieci są, a męża nie ma (może to bez znaczenia, ale ślubny kościelny porzucił mnie dla młodszej) co ja sobie wyobrażam, że ona mojemu bękartowi będzie sprzedawać prezerwatywy, żeby kolejne bękarty płodził??? itp. Po prostu mnie zamurowało. Najpierw powiedziałam, że prezerwatywy są po to, żeby właśnie nie płodzić. Potem zażądałam, żeby podała jakiś przepis, że osobom niepełnoletnim nie wolno sprzedawać prezerwatyw. Baba zaczęła krzyczeć, że przepisów nie ma, a ona i tak nie sprzeda, bo młodzież nie powinna „się kur**ć”. Wtedy powiedziałam: chodź synku, nagrałam na dyktafon tą rozmowę, jak będziesz miał dziecko to ta pani do końca życia będzie płaciła na to dziecko alimenty. Jak odchodziliśmy to wyleciała za nami i krzyczała: Przepraszam, już podaję, przecież jak matka się zgadza to ja mogę sprzedać. Okrzyknęłam: „Nie kupuję, jak będzie dziecko, spotkamy się w sądzie!!!”.
A tak na koniec to wyjaśnię, że syn szedł na urodziny i prezerwatywa miała być częścią kolażu który robił na prezent.

Kiosk RUCHu

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (276)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…