Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18246

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Postanowiłam nie marnować wszystkich pieniędzy wydawanych na ZUS i skorzystać z publicznej służby zdrowia. Tuptam więc już od ponad pół roku regularnie do nieodległej przychodni - a to na "przegląd podwozia", a to po prostu po receptę na takie specjalne pigułki dla par ;)

Ostatnio zatuptałam ciut późno, bowiem zatoki złożyły mnie na łoże boleści posypane antybiotykiem, co spowodowało absolutny brak możliwości ruszenia się z domu, a potem bardzo silne bóle w "te dni". Doczołgałam się do rejestracji, a był to ostatni dzwonek, bowiem wieczorem powinnam wziąć następną serię pigułek.

Nota bene próbowałam w poniedziałek zapisać się na piątek i nie było numerków, ale praktyką przyjętą w tej przychodni jest ewentualne wpuszczanie tych bez numerka. No więc zaglądam do rejestracji i pytam, czy mogę do pani doktor S.

[R]ejestratorka: - Proszę iść pod gabinet i zapytać pani doktor, czy się zgodzi panią przyjąć. Wtedy wydam kartę.

Ciemno mi się przed oczami zrobiło, bo podwozie odmawiało posłuszeństwa i bolało jak cholera, a to wysokie schody i I piętro i nie uśmiechało mi się latać po próżnicy. Nie mówiąc już o podwójnym czekaniu w kolejce pod gabinetem. Wyjęczałam coś w stylu "czy długa kolejka jest?", na co pani rejestratorka puściła farbę, że pani doktor znajduje się w ich (rejestratorek) pokoju, tylko że w jego drugiej części, ukrytej przed oczami pacjentów.
- To ja poczekam na panią doktor tutaj, źle się czuję, nie będę latać po schodach tam i z powrotem" - powiedziałam na tyle głośno, żeby mnie było słychać też w tej komnacie tajemnic.
Nie było to trudne, ściany cienkie, drzwi tym bardziej, więc siedząc przy rejestracji dokładnie słyszałam chwalenie kawki, ploteczki o tym, kto w ciąży, a kto nie i co powiedział szef. Siedziałam tam dobre 20 minut, zanim mnie cholera nie wzięła. Głównym czynnikiem cholery było przyjście babeczki w moim wieku i w zaawansowanej ciąży, która pani rejestratorce wyjaśniła, że ma jakieś badania nie w porządku i musi pokazać wyniki pani doktor.
Pani w ciąży dostała kartę i posłusznie podreptała na górę. Minęło kolejne 10 minut, w czasie których pani doktor plotkowała z koleżankami na tematy różne, stanowczo odbiegające od tematu "kiedy wracam do gabinetu".

Stan ówczesny: ciężarna pod gabinetem na I piętrze, ja na parterze pod drzwiami rejestracji, w pokoju rozbawiona pani doktor i jej koleżanki, w tym rejestratorka. Nie zdzierżyłam, bo moje babskie wnętrzności postanowiły zatańczyć kujawiaka z dodatkowymi hołubcami.
Podeszłam do okienka i dość głośno poprosiłam panią rejestratorkę.
[R]: Ale o co chodzi, prosiłam czekać na panią doktor, czy nie?
[J]: Owszem, ale bardzo źle się czuję. (i tu zaczęłam dość mocno podnosić głos) Ja wiem, że jest godzina 15, a pani doktor pracuje do 18, ALE CZY MOGĘ SIĘ DOWIEDZIEĆ, O KTÓREJ PANI DOKTOR KOŃCZY PRZERWĘ???
[R]: No wie pani co! Nie musi być pani taka niecierpliwa! - Ale na szczęście w tle usłyszałam nagłą ciszę.

Pani doktor po pięciu minutach wyszła, wysłuchała prośby wycedzonej przez zęby o ketonal i moje pigułki i łaskawie wyraziła zgodę na pobranie karty z rejestracji. Miałam czekać pod gabinetem, pod którym już od 15 minut tkwiła ta ciężarna ze złymi wynikami.
Tkwiłyśmy tam zresztą obie przez jeszcze jakiś czas. Dołączyła do nas starsza pani, również z kartą w ręku (czyli też bez numerka). Innych osób w kolejce nie było. Pani doktor pojawiła się po kolejnych 10 minutach. Pierwsza, oczywiście, weszła pani w ciąży. Potem ja. Wizyta pani w ciąży trwała 5 minut po prawie pół godzinie czekania. Moja - 3 minuty po prawie godzinie. Nie pojawił się nikt z numerkiem. Popełzłam po swój wytęskniony ketonal i po pigułki, a w rejestracji pani patrzyła na mnie wilkiem.

Ciekawe, czy aż tyle pań odwołało swoje wizyty, nie przyszło albo zostało po drodze porwanych przez UFO? Czy po prostu panie rejestratorki tak lubią ploteczki z panią doktor, że po prostu numerków nie wydają?

Przychodnia publiczna na Targówku w Warszawie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (490)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…