Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18304

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
od dość dawna mam koleżankę - na potrzeby historyjki, będe pisała po prostu K.
Jest miłą, i wesołą dziewczyną, lat dwadzieścia sześć, uśmiech od rana do nocy - typowy śmieszek.
Nie przeszkadza jej też jej niepełnosprawność - jeździ na wózku, ale mimo to chciała być nauczycielką i tego dokonała, uczy dzieci matematyki. Jej chłopak, a w zasadzie narzeczony nachwalić się nie może, że dzieciaki tak ją lubią,że ją wożą po boisku szkolnym, kłócą się kto na jakiej przerwie będzie panią K. prowadzić za rączki wózka.
K. mimo że miała chłopaka, wyznała że nie planuje nic. Mówiła że wątpi by był to związek na całe życie, zwłaszcza że jest na wózku. Miała mały kryzys, z chłopakiem zerwała, mówiąc że nie będzie przecież mu marnować życia. Chłopak się oburzył, i w nocy stanął pod jej drzwiami, siedząc na wózku, mówiąc że jak jej przeszkadza JEJ niepełnosprawność, to on też sobie na wózku może pojeździć. Podobno zatkało ją, kiedy chwile po tym włożył jej pierścionek na palec, i powiedział że nic go to nie obchodzi, że zna damskie fochy, ale że chce być jej mężem.
Zgodziła się.

I tu następuje punkt zwrotny.
K. zastanawiała się nad sukienką. Postanowiła że pojadę z nią, i w razie co doradzę, narzeczonego brać nie chciała bo "to baran jest i się nie zna, najchętniej ubrałby mnie jak lalkę do przedstawienia", poza tym chciał sam jej suknie uszyć, ale K. nie chciała o tym słyszeć. To miała być jej sukienka, i już.
Ruszamy po prostu na przymiarki. Samo to że dziewczyna na wózku, było dla sprzedawczyń mega zaskoczeniem, ale nic nie mówiły. To ja zamykałam się z K. w przebieralni, i chyba dwadzieścia minut trwało zakładanie kazdej sukienki, choć K. starała się jak mogła, szczebiocząc że jej wybranek chce jej przyczepić śliczne kwiaty do wózka, i ślicznie go ozdobić (a talent ma do takich rzeczy, robi dekoracje do teatrów, szyje też świetnie). Gadałyśmy w najlepsze, i chcemy juz wyjeżdżać z wózkiem przed przymierzalnie, żeby obejrzeć K. w dużym lustrze.
Sukienka podobała jej się, ale poprosiła by ktoś ją lekko uniósł, żeby zobaczyła tył.
Zrobiłam to natychmiast, i obróciłam ją tak by widziała całe plecy i ramiona.
Powiedziała sobie że jest w miare ok, i czy nie mogłaby się się przebrać. Znów męczymy się, w sumie najbardziej ze spodniami, bo ona nosi tylko rurki, mimo że każdy każe jej nosić dresówki, bo to przecież tylko wciągnąć na nogi. Ale K. to istna modnisia, i koniecznie musi nosić obcisłe rurki, i do tego szpilki.
-Podoba mi się, ale czy mogłaby być z gorsetem? - pyta sprzedawczynie- chodzi mi o sznurowanie na plecach.
-A po co pani sznurowanie na plecach skoro będzie pani i tak siedzieć, i nie będzie tego widać?
K. tylko spojrzała zaskoczona na nią, uniosła brwi, podjechała do lady tak,że uderzyła o nią kolanami. Wyglądała jakby wpadła w szał, nawet pani za ladą się cofnęła w tył. K. poczerwieniała, widać że zaraz się rozpłacze ale mówi:
-Nawet, gdybym chciała mieć wyhaftowane serduszka na tyłku, pani musi to zrobić, bo za to płacę. Może i nie będzie widać sznurowania na plecach, ale to jest moja suknia, tak sobie ją wymarzyłam, i taka ma być. Widocznie ma pani większy problem z tym że jestem niepełnosprawna, niż ja. Wygląda na to że straciła pani klientkę. Do widzenia.

Wyjechała ze sklepu sama, mnie tak zamurowało że stałam tam jeszcze chwile, a jak wychodziłam, słyszalam jeszcze zdziwioną sprzedawczynię: "powiedziałam coś nie tak?".
W kolejnym salonie z sukniami, była przemiła obsługa. Nie musiałam przebierać K. Oni się nią zajęli, mi kazali usiąść na mięciutkiej kanapie. Wypytywali K. jakie sznurowanie na plecach jej się podoba, w jakiej cenie chciałaby się zmieścić, dali duży rabat, i pożegnali się miłym uściskiem dłoni, życząc pomyślnego wieczoru panieńskiego.

???

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 311 (365)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…