Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18363

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W piątek udałam się do przychodni do lekarza na kontrolę. Złapałam jakiegoś wirusa, a że w ciąży jestem to i lepiej sprawdzić po kilku dniach co tam ze mną.
Zadzwoniłam, żeby się zapisać:
[J] Dzień dobry, chciałabym się zapisać do doktor Ł. na kontrolę.
[P] Nie ma numerków na telefon, tylko osobiście dziś do doktor można było dostać, ale i tych już nie ma.
[J] Ale ja potrzebuję przyjść na kontrolę, doktor kazała dziś przyjść, jeśli mam zwolnienie i jestem chora jakim cudem mam przyjść po numerek o 6.30 rano?
[P] Dziś do doktor tylko osobiście numerki.
[J] Czy mogę ewentualnie przyjść i zapytać czy doktor mnie przyjmie poza kolejką?
[P] Jak pani chce.
[J] Dziękuję, do widzenia.
[P] Trzask odkładanej słuchawki.

Przyszłam. Pani doktor powiedziała, że oczywiście, ja jestem w ciąży, zagrożonej, ona musi mnie przyjąć. Prosiła tylko, żebym wyjęła kartę i weszła po pacjencie tym, co teraz ma wejść. Poszłam po rejestracji (całe 5 m od gabinetu)

[J] Pani doktor powiedziała, że mnie przyjmie, prosiła tylko o kartę.
[P] Adres?
[J] Lublin, ulica Piekielna 1/1.
[P] Paulina Piekielna?
[J] Tak.
[P] Zaraz do gabinetu zaniosę, proszę czekać.

Siadłam pod gabinetem, pacjent wszedł, wyszedł, wchodzę ja

[D] Ale ja jeszcze pani karty nie mam.

No to znów do rejestracji.
[P] Zaraz zaniosę. Czeka pod rejestracją.

I tak było przy kolejnym pacjencie i kolejnym. W końcu wkurzyłam się i zapytałam o nazwisko pani pielęgniarki, bo to chyba przesada i może powinnam porozmawiać z jej szefem.
W tym momencie pani pielęgniarka zerwała się i zaniosła kartę bezpośrednio do gabinetu. Myk polegał na tym, że pacjent, który wtedy był u pani doktor, był ostatnim jej pacjentem, bo musiała zwolnić gabinet dla kolejnego lekarza. Prawie dwie godziny siedzenia z gorączką w zimnej poczekalni na nic, a panie pielęgniarki miały gdzieś to, co powinny były zrobić.

Koniec końców ta druga pani doktor zgodziła się mnie przyjąć, ale że nie zna mnie, stwierdziła, że symuluję ciążę żeby się dostać do lekarza (taa, kartę ciąży z poradni gin-poł sama sobie wystawiłam i podbiłam, a USG zabrałam chyba sąsiadce), w zasadzie nic mi nie jest, gardło trochę zaczerwienione, a katar mam zwykły, a nie zatokowy, bo skąd ja się niby znam na tym, jak wygląda katar zatokowy, a na koniec zapisała mi antybiotyk.
Na nieśmiałą sugestię, że może jednak nie antybiotyk skoro jestem w ciąży a w zasadzie nic mi nie jest, powiedziała, że to ona jest tu lekarzem.

Jest niedziela, nie wykupiłam antybiotyku, tylko syrop na kaszel i tabletki na ból gardła, które mogę przyjmować i jest coraz lepiej. Jak przeczytałam na kilku stronach z opiniami o przychodni, ta pani doktor przepisuje antybiotyki każdemu, na wszystko.

Przychodnia w Lublinie

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 545 (627)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…