Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18581

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z tegorocznych praktyk w szpitalu.
Siedzimy sobie grzecznie na labie, robimy swoje, w chwili przerwy patrzymy z koleżanką przez okno (wychodzące na izbę przyjęć), a tu jakiś biedny człowiek turla się do szpitala. Dwa kroczki, grymas bólu- siup na krawężnik. I po chwili znowu dwa kroczki, i na krawężnik. Od bram szpitala jest może jakieś 100-200m, biedaczek przedreptał może z 50, i ostatecznie klapnął, i widać, że dalej ani rusz.
Nas już przysłowiowa q*wica bierze, bo spory tłumek krąży wte i nazad, ale nikt człowiekowi nie pomoże- a nam wyjść z lab niepodobna.

Ostatecznie kobitka opiekująca się nami wpadła na genialny pomysł- zadzwoniła na IP do ratowników, niechże się któryś ruszy z wózkiem i człowieka dowiezie (trzeba nadmienić, że chory przekroczył bramę szpitala, bo inaczej te 200 metrów musiałaby pojechać karetka na zgłoszenie- absurdy prawa)

Zadowolone, że przynajmniej jakiemuś człowiekowi udało się pomóc, chcemy podreptać posłusznie do dalszej pracy. Ale gdzie tam! Nagle widzimy, wychodzi ratownik. Bez wózka. Podchodzi do faceta, jakaś rozmowa, żywa gestykulacja ratownika, oburzenie człowieczka z krawężnika... no ale patrzymy, ratownik wzruszenie ramion i... tak! wreszcie podnosi faceta z ziemi. A wtem za chwilę...Oczom nie mogłyśmy uwierzyć. Ratownik odprowadził faceta na... murek, 10 m dalej i zrejterował z powrotem na IP! W końcu kierowniczka się wkurzyła, stwierdziła, że jej na zmianie nie wypada wychodzić, ale my jesteśmy wolne na dziś, jeśli tylko pomożemy kolesiowi.

Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Na miejscu okazało się, co następuje:
-facet chodzić nie może na nogę, bo coś z kolanem jest nie tak
-ratownik wyszedł tylko po to, żeby go opieprzyć, że nogami tarasuje cały chodnik (no fakt, siedział "w poprzek") po czym poszedł
-jak tylko przechodnie zobaczyli, że dwie dziewczyny tachają biednego faceta, to nagle się im sumienie obudziło!
-ratownik z wózkiem zjawił się, a i owszem, ale dopiero, jak facet przytachany był na podjazd dla karetek (no tak, bo nie daj Boże człowieka na wózku trzeba by było pod podjazd pchać!)
-jako, że żal nam się kolesia zrobiło, a i tak czasu wolnego więcej było (zwolnili nas jakieś 3h wcześniej) poczekaliśmy na wynik wstępnych badań. Diagnoza- zerwane więzadła krzyżowe w kolanie, czyli operacja + jakiś rok-dwa ostrej rehabilitacji.

Aż strach pomyśleć, jak ta rehabilitacja będzie wyglądała...

szpital

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (560)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…