Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18587

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak jakoś nie mogę spać i stwierdziłam że opowiem wam jedną z kilku historii związanych z piekielnymi współlokatorami...
W ubiegłym roku zmuszona nagła sytuacją (swoją drogą też spowodowaną piekielnymi mieszkańcami) musiałam szybko wyprowadzić się z mieszkania w którym miałam swój jednoosobowy pokoik... W ogłoszeniach nie było nic ciekawego ale dowiedziałam się że w mieszkaniu w którym mieszkałam rok temu zwalnia się miejsce w pokoju dwuosobowym. Mieszkała tam dziewczyna którą znałam z ubiegłego roku więc pomijając to że warunki mieszkalne kiepskie, zbliżała się zima a ogrzewanie elektryczne i wizja budzenia się z zimna w nocy aby oszczędzić na rachunkach wywoływała niemiłe odczucia postanowiłam jednak wynieść się z dotychczasowego mieszkania i zająć zaszczytne miejsce w pokoju dwuosobowym.
Na początku wszystko było ok. Jakoś pomieściłam się ze swoimi rzeczami, rozpakowana i szczęśliwa że w końcu odpocznę od toksycznych relacji w mieszkaniu. Pomieszkiwałam tam z uśmiechem na twarzy poznając pozostałych mieszkańców. Po ok miesiącu mojego mieszkania właściciele wyrzucili z niego dwóch facetów którzy mocno zaleźli im za skórę opróżniając tym samym gigantyczny pokój dwuosobowy.
Do osób szczególnie dbających o porządek nie należę ale jak mam bałaganić to wokół siebie aby innym to nie przeszkadzało. I tak mój bałagan opierał się na pozostawieniu obok łóżka książek i notatek bądź pustej butelki po wodzie... Starałam się utrzymywać porządek bo wiedziałam że nie mieszkam tam sama. Irytowało mnie to że w ciągu tygodnia mój chłopak lub też inne stworzenia nie mogą za bardzo mnie odwiedzić bo nie mieszkam sama. Jednak mojej współlokatorce to nie przeszkadzało i przynajmniej raz w tygodniu wpadały do niej koleżanki i urządzały mała 4-osobową imprezką po której stół zastawiony kieliszkami i pustymi butelkami potrafił stać nawet i tydzień.
Pewnego dnia moja współlokatorka postanowiła że się wyprowadza bo właściciele ją denerwują, bo za zimno, bo za brzydko i wraz z jedną ze swoich koleżanek postanowiły poszukać mieszkania. Tamta złożyła już wymówienie i tak szukały sobie i szukały...
Aż pewnego dnia ze snu ok godz. 9 wybudził mnie krzyk mojej współlokatorki przy akompaniamencie odkurzacza brzmiący mniej więcej tak:
-Ja już mam tego dosyć!! Wyp***dalaj stąd do tamtego pokoju!! Tylko syf i burdel!! Ciągle ku*wa śpisz!! Zaraz przyjdzie właściciel i z Tobą pogada!!
Ja oczywiście wyrwałam się z błogiego snu momentalnie, oczy w słup i pytam się o co jej chodzi?? A ona dalej to samo. Myślę ok poczekam na właściciela i zobaczymy co będzie może on mi rozjaśni sytuację bo ja nie miałam pojęcia co się takiego tak nagle wydarzyło... Ubrana i po porannej toalecie czekam i czekam... Przyszedł właściciel i mówi mi że moja współlokatorka skarży się na ciągły bałagan z mojej strony, że ciągle śpię, że się nie potrafi ze mną dogadać (jakoś do tego dnia rozmawiałyśmy normalnie) i czy mogłabym się przenieść do tego dwuosobowego pokoju który zwolnił się po chłopakach a oni mi kogoś znajdą... Ja w jeszcze większym szoku zgadzam się bo co tu zrobić jak pannie nie pasuje ale nagle zaświeciła się w mojej głowie czerwona lampka. Zadałam pytanie właścicielowi:
-czyli ja się tam przenoszę a państwo mi kogoś szukają lub też ewentualnie sama znajdę współlokatorkę?
-tak tak i płacić będziesz normalnie jak do tej pory za miejsce a nie za pokój.
-ok rozumiem. A to w związku z tym mojej współlokatorce też będziecie państwo kogoś szukać??
-z tego co wiem to ona już kogoś ma...
Moje spojrzenie mogło wtedy zabijać nawet największych twardzieli... A ona spuściła tylko głowę i nic się nawet nie odezwała... Jak się okazało jej koleżanka musiała się wyprowadzić z tamtego mieszkania a że nic nowego we dwie nie znalazły chciała ją wsadzić na moje miejsce. W bardzo pięknym stylu postanowiła tego dokonać a przecież można było zwyczajnie powiedzieć o co chodzi.
Sprawiedliwość jednak się pojawiła. Koleżanka jednak stwierdziła że za drogo i nie wprowadziła się a moja była już współlokatorka wyprowadziła się po miesiącu od tego zdarzenia bo nie wytrzymała tego że w mieszkaniu każdy potępił ją za to co zrobiła... Dziwnym trafem za każdym razem kiedy właściciele odwiedzali mój pokój było w nim akurat świeżo po sprzątaniu (a robili to często bo mieszkali pod spodem). W efekcie końcowym do końca roku akademickiego mieszkałam sama w wielkim pokoju za małe pieniądze bo właściciele jakoś nie mogli mi nikogo znaleźć a i mi samej nie śpieszyło się aby ktoś zajął drugie łóżko.

mieszkanie w starej kamienicy :)

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…