Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#18683

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam nadzieję, że nigdy mi ani nikomu z mojej rodziny nie będzie dane spotkać (zbyt) piekielnych lekarzy...

O słodka naiwności....

Pewnego dnia dzwoni do mnie mama. Mój tatulek miał wypadek w pracy, spadł z rusztowania i złamał nogę. Dzwonię do taty, który jest 400 km od domu. Ten uspokaja, że wszystko jest w porządku. Leży już w szpitalu. Złamanie otwarte ale lekarze mili, uczynni. Pocieszają, że wszystko będzie ok. Po 5 dniach, z gipsem na nodze tatulo wrócił do domu. To był czwartek.

W piątek mama pojechała zarejestrować ojczulka do ortopedy na kontrole. I tu pierwszy zonk. Pierwszy możliwy termin - za dwa miesiące...

Dobrze, że czytam Piekielnych więc przed wizytą nastawiłam mamę na taką możliwość i po dużej kłótni łaskawie dali termin wizyty w poniedziałek.

Tata stawia się u lekarza. Zdjęcie, badania itp... I tu drugi zonk, jeszcze większy... Ten ortopeda jasno i wyraźnie powiedział, że tamten szpital spartolił robotę. Kość jest niezłożona, zaczyna się dodatkowo rozszczepiać, rana pod gipsem boli jak diabli, noga coraz bardziej puchnie... Tata ląduje na oddziale. Gips ściągają. Przez 2 tygodnie czekamy aż rana się zagoi. Potem operacja, śruby w nodze, mnóstwo środków przeciwbólowych, nerwów, kolejne 2 tygodnie na oddziale...

Sumując: gdyby w pierwszym szpitalu zrobili co trzeba oszczędzili by tacie mnóstwa czasu, bólu i nerwów czy noga prawidłowo się zrośnie...

A na koniec tekst mojego taty dotyczące pseudo ortopedy, który chyba dobrze oddaje cała sytuację: "Wolałbym żeby mnie tam z błotem mieszali ale żeby mi nogę złożyli.."

służba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…