zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Tym razem sytuacja chyba bardziej śmieszna niż piekielna.
Krótki wstęp. Mój mąż umie dobrze niemiecki i troszkę angielskiego. Ja - na odwrót.
W tamtym roku byliśmy na krótkich wakacjach u znajomej Niemki. Byliśmy z dziećmi więc obowiązkowym punktem programu była wizyta w sklepie z zabawkami. Mąż z córką coś tam oglądali a ja z synem wyruszyliśmy na poszukiwania jego ukochanych bakuganów. Stoimy przed regałem. Mały czegoś szuka i znaleźć nie może. Poprosił mnie, żebym podpytała sprzedawczynie czy mają na zapleczu więcej tych figurek.
Podchodzę do kasy. Pytam, oczywiście po angielsku. Młoda kobieta odpowiedział też po angielsku i poszła poszukać.
W między czasie córka chciała, żebym coś zobaczyła więc poszłam do niej a mąż został z synem. Podchodzi do nich wcześniej zagadnięta pracownica i zaczyna coś mówić do mojego męża po angielsku. Ten jej odpowiedział po niemiecku więc przeszli na ten język. Kobieta znów zniknęła na zapleczu.
Stoimy już razem. Ja rozmawiam z dzieciakami - oczywiście po polsku. Kobieta wraca z całym naręczem figurek. I mało ich nie upuściła kiedy usłyszała kolejny język. Przez chwilkę patrzyła na nas dziwnie. A potem uśmiechnęła się i stwierdziła po polsku, żebyśmy sobie więcej z niej żartów nie robili tylko rozmawiali z nią "po naszemu".
A najlepszy był komentarz mojego syna na sam koniec: Mama, i po co ja się mam angielskiego uczyć skoro się po polsku za granicą dogadam :)
Krótki wstęp. Mój mąż umie dobrze niemiecki i troszkę angielskiego. Ja - na odwrót.
W tamtym roku byliśmy na krótkich wakacjach u znajomej Niemki. Byliśmy z dziećmi więc obowiązkowym punktem programu była wizyta w sklepie z zabawkami. Mąż z córką coś tam oglądali a ja z synem wyruszyliśmy na poszukiwania jego ukochanych bakuganów. Stoimy przed regałem. Mały czegoś szuka i znaleźć nie może. Poprosił mnie, żebym podpytała sprzedawczynie czy mają na zapleczu więcej tych figurek.
Podchodzę do kasy. Pytam, oczywiście po angielsku. Młoda kobieta odpowiedział też po angielsku i poszła poszukać.
W między czasie córka chciała, żebym coś zobaczyła więc poszłam do niej a mąż został z synem. Podchodzi do nich wcześniej zagadnięta pracownica i zaczyna coś mówić do mojego męża po angielsku. Ten jej odpowiedział po niemiecku więc przeszli na ten język. Kobieta znów zniknęła na zapleczu.
Stoimy już razem. Ja rozmawiam z dzieciakami - oczywiście po polsku. Kobieta wraca z całym naręczem figurek. I mało ich nie upuściła kiedy usłyszała kolejny język. Przez chwilkę patrzyła na nas dziwnie. A potem uśmiechnęła się i stwierdziła po polsku, żebyśmy sobie więcej z niej żartów nie robili tylko rozmawiali z nią "po naszemu".
A najlepszy był komentarz mojego syna na sam koniec: Mama, i po co ja się mam angielskiego uczyć skoro się po polsku za granicą dogadam :)
zagranica
Ocena:
345
(375)
Komentarze