Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18900

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem przygoda z dostawcą Internetu i tak zwanymi konsultantami.
Dodam, że pracuję zdalnie, czyli, krótko mówiąc, przez Internet. Dostaję zadanie, dostaję termin wykonania, siedzę przed komputerem, robię co należy zrobić i odsyłam zadanie do zleceniodawcy.
Nadszedł dwunasty sierpnia, piątek (zadanie, co ważne, miałam odesłać do poniedziałku), siedzę przed komputerem i szukam w Internecie potrzebnych informacji, nagle - pyk, połączenie zerwane, Internetu brak.
Niemalże tocząc pianę z ust zbiegam po schodach na dół, aby zrestartować router. Zrestartowany, lecę na górę. Czekam, a Internetu jak nie było tak nie ma. Przejrzałam w międzyczasie wszystkie ustawienia, konfiguracje i inne pierdółki - ekspertem żadnym nie jestem, ale po kilku tego typu "awariach" już wiedziałam, w czym może tkwić problem i zwykle udawało mi się samej wszystko zrobić.
Tym razem jednak nie.

Zadzwoniłam więc i miałam do czynienia z trzema uroczymi konsultantami (K1, K2, K3).

* Konsultant Pierwszy: Instrukcja-Dla-Idiotów:

[Ja] Dzień dobry, chciałam zgłosić awarię Internetu tu i tam, blablabla. Zrestartowałam już router, zrobiłam to i tamto, sprawdziłam konfigurację (etc, etc).
[K1] Lampka się miga?
[J] ... jaka lampka?
[K1] W routerze.

Zgłupiałam trochę, no ale może to faktycznie ważne? Biegnę na dół z telefonem - patrzę - lampka miga, jak zwykle.

[J] Miga.
[K1] Niedobrze, powinna świecić nieprzerwanie.
[J] ???
[K1] Powinna świecić.
[J] Przepraszam bardzo, ale o ile pamiętam, to ona zawsze migała i Internet działał.
[K1] Aha. Ma pani włączony komputer? Proszę w takim razie nacisnąć przycisk "Start", jest w leeewym dooooolnym rooogu...

I tutaj panu K1 włączył się tryb mówienia-jak-do-idioty. Spodziewałam się, że jeszcze będzie mi tłumaczył, w którym miejscu na klawiaturze jest która litera. Pan K1 kazał mi zrobić wszystko to, co już wcześniej robiłam sama, powtórzyłam mu więc, że to wszystko już sprawdzałam i wbrew pozorom WIEM, gdzie jest menu Start. Poprosiłam o połączenie z kimś kompetentnym.

* Konsultant Drugi: Ja-Nie-Wiem:

Zgłaszam awarię Internetu. Klepię jak litanię listę wykonanych czynności, od K2 słyszę tylko co jakiś czas pełne zrozumienia "mhm".

[Ja] Co mam w tym wypadku zrobić?
[K2] Lampka się miga?

Zgłupiałam po raz kolejny. Mówię, że owszem, miga. Zastanawiam się przy okazji czy w tej lampce jest ukryta jakaś dusza routera czy może sam Wielki Duch Internetu tam siedzi.

[Ja] Miga.
[K2] Aha, aha... to dobrze. Nie wiem, jak pani pomóc.
[Ja] Słucham?! To od czego pan tam jest?
[K2] Wie pani, ja nie wiem, bo to możliwe, że ma pani router jednak zepsuty... a kable pani sprawdzała?
[Ja] Sprawdzałam.
[K2] To ja nie wiem. Może pani coś źle sprawdziła? Technicy mogą podejść, nie wiem, może jutro? A może w poniedziałek?
[Ja] W poniedziałek jest święto, a ja potrzebuję Internetu jak najszybciej.
[K2] A... święto, faktycznie. To moooooże we wtorek...
[Ja] Pan chyba żartuje.
[K2] Ale ja nic nie mogę zrobić...

Ostatecznie od pana K2 nie dowiedziałam się absolutnie niczego. Próbuję więc kolejny raz.


* Konsultant Trzeci: Mamy-Awarię

Po raz trzeci zgłaszam nieszczęsną awarię Internetu, tłumaczę panu K3 o co chodzi, bojąc się jednocześnie, że zwariuję, jeśli zapyta mnie o migającą lampkę routera. Na szczęście nie zapytał.

[K2] No wieeeee pani, mamy awarię.
[Ja] Rozumiem, a może mi pan powiedzieć w jakim czasie awaria zostanie usunięta?
[K2] Mamy awarię. Taką dużą, na całym terenie.
[Ja] Rozumiem, już pan powiedział. Chcę tylko wiedzieć, kiedy będę miała z powrotem Internet, jest mi potrzebny do pracy!
[K2] ... ale to poważna awaria, no, ja nie wiem, nie wiem, na całym terenie...

... i rozmowa w podobnym tonie, z której nic nie wynikało. W pewnym momencie straciłam cierpliwość i nawrzeszczałam na K3, uświadamiając mu, co myślę o jego kompetencji, delikatnie przypomniałam, że za jakieś dwa tygodnie kończy mi się z nimi umowa i dzięki takiemu traktowaniu na pewno nie będę jej przedłużać. Postraszyłam, że jeśli z powodu braku dostępu do Internetu poniosę konsekwencje "w pracy", to mogą spodziewać się pozwu. :P

Tutaj pana K3 nagle chyba oświeciło. :P Przeprosił i obiecał, że Internet będzie kolejnego dnia rano. Obietnica została dotrzymana - kiedy kolejnego dnia wstałam o szóstej, Internet już był. Czyli jednak się dało... ;)

internety :)

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 383 (437)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…