Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18920

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia o złamaniach (dokładnie 14) w młodym wieku oraz ogromnej wiedzy lekarzy niestety nie tych co mnie przyjmowali. Będzie długo. bo dużo złamań.

Pierwszy raz złamałam rękę na lodowisku. Normalka, nie ja pierwsza i nie jedyna. Poszłam z mamą do lekarza i tu pojawił się pierwszy problem. Według lekarza na kości miałam narośl, którą koniecznie trzeba usunąć. Mama lekko zdenerwowana ale bez paniki. Postanowiła zabrać mnie do innego lekarza. Na miejscu okazało się, że to nie żadna narośl tylko kość!. Ręka w gips, po miesiącu zdjęli, zrobili zdjęcia. Wszystko się zrosło. Idziemy do domu.

W domu jak to w domu, szczególnie jak się ma starszego brata. Trzeba z nim po drzewach chodzić, w piłkę pograć itp. Pewnego dnia podczas gry w kosza źle złapałam piłkę i w moim nadgarstku pojawił się przeraźliwy ból. Ja w krzyk, brat przerażony, że zepsuł siostrę. W domu opowiedzieliśmy mamie co się stało. Wiadomo, od takiego błahego zdarzenia zwykłym ludziom kości się nie łamią. Mama też tak myślała, zawiązała rękę bandażem i kazała na siebie uważać. Ręka jednak nie przestawała boleć, wręcz przeciwnie. Palce zaczynały być zimne, ręką ruszyć nie mogę, nie mówiąc o zgięciu w nadgarstku.
Trudno idziemy do lekarza.

Trafiliśmy na postawnego faceta ok. 40 lat, który miał bardzo nietypową metodę badania. Mianowicie wziął do rąk moją rękę i... ścisnął ją w miejscu, które mnie bolało. Na szczęście miałam odruch prawidłowy i kopnęłam go w nogę. Zrobili mi zdjęcie i od razu po obejrzeniu padły słowa: złamana (czyli taka normalna nie jestem). Ręka w gips i do domu.

Łamałam sobie 5 razy lewą rękę z różnych błahych powodów i żaden lekarz sugestię mojej mamy, że to nienormalne żeby kości były tak kruche, nie brał do siebie.

Pewnego dnia złamałam prawą rękę i wtedy rodzicielka postanowiła poszukać jakiegoś lekarza, który się zna na tym co robi. Trafiłam na lekarkę. Opowiedzieliśmy o co chodzi ale nie bardzo chciała wierzyć w to co mówimy. Złamałam drugi raz prawą rękę. Lekarce wiara wróciła. Dała skierowanie na badania. Nic nie wykazały.
W tym samym czasie złamałam prawą rękę po raz trzeci i po raz czwarty. Lekarskie podejrzenia padły na czas i jednocześnie na mnie. Za krótko mam gips i ręka do końca się nie zrasta albo za bardzo ją nadwyrężam. Założyli gips na dłużej, a ja cały ten czas spędziłam z ręką na temblaku.

Po miesiącu od zdjęcia gipsu... rękę złamałam po raz piąty. Podejrzenie znęcania się w rodzinie (nic nie wykazało), osteoporozy (nic nie wykazało), wrodzonej łamliwości kości o łagodnym przebiegu (znowu nic), wady genetycznej (nic), rak kości (nic). W tym czasie załamałam dwa razy nogę i moje złamania prawej ręki doszły do liczby 7. Chodziłam z mamą do najróżniejszych ortopedów. Nawet jakiś profesor specjalnie przyjechał mnie zobaczyć jednak nikt nie wiedział co mi jest.

Nagle nie wiadomo skąd przestałam się łamać (ostatnie złamanie ręki było spowodowane uderzeniem się o łóżko). Nic mi się nie działo. Tak mijały dnie i lata.

Pewnego dnia dostałam skierowanie do diabetologa z podejrzeniem cukrzycy. Na wizycie Pani doktor wypytywała mnie o wszystko i wtedy powiedziałam jej o łamliwych kościach i wtedy nastąpił niesamowity zwrot akcji.

Diabetolog od razu zadała mi pytanie: A tobie nigdy nie badali poziomu TSH? Od problemów z tarczycą mogą się kości łamać. Masz kogoś w rodzinie z takim problemem? Poczekaj u mnie chwilę, pójdę do endokrynologa zobaczyć czy przyjmie ciebie. Wróciła z lekarzem, a ja mu jeszcze raz opowiedziałam historię mojego życia.

Zrobiłam wyniki i co się okazało? Problemy z tarczycą. Podobno przez ten czas co się nie łamałam, wynik miałam na tyle wysoki żeby był to problem i na tyle niski by się nie łamać. Jestem tylko ciekawa jak to się stało, że tylu ortopedów nie wpadło na pomysł, żeby zrobić mi głupie badanie, dzięki któremu ominęły by mnie problemy z pisaniem (nie mogę pisać prawą ręką bo mięśnie się zaciskają na długopisie i później nie mogę go puścić, czasami dwa palce w ogóle się nie zginają, muszę je zgiąć drugą ręką), z mrowieniem w palcach i dwa razy słabszą prawą ręką od lewej (na szczęście lewej od tych złamań nic nie jest).

Aha jeszcze coś o PZU. Łącznie za wszystkie urazy dostałam 2tys. W przeliczeniu na jedne złamanie 143zł. Suma tak zawrotna tylko z powodu problemów z palcami. Nic tylko się łamać.

ortopedzi w Białymstoku

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 433 (471)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…