zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia http://piekielni.pl/18875 , przypomniała mi moją.
Otóż kilka dni temu narzeczony zawiózł mnie do szpitala, na izbę, gdyż bolał mnie prawy bok. Gwoli wstępu, kiedyś miałam podobną sytuację, podejrzenie wyrostka, skończyło się zakażeniem dróg moczowych i kamicą nerkową, nie miałam żadnych objawów.
W recepcji czy jak to się nazywa, z łzami w oczach, resztkami sił mówię o co chodzi pielęgniarce, że ból się dopiero 3 godziny temu nasilił. A ta jak mantrę powtarza: ′trzeba było udać się do lekarza rodzinnego′...
no nic. jakoś mój narzeczony przemówił, ów kobiecie do rozumu i powiadomiła lekarza. czekałam w poczekalni ponad 30 minut i zwijałam się z bólu.
nareszcie! przybył i on!- lekarz. oczywiście i on nie omieszkał mnie zrypać za to, że nie byłam z bólem u lekarza pierwszego kontaktu. na nic mu mówiłam, że bałam się iść do lekarza by czasem nie okazało się to wszystko jest zwyczajnym zatwardzeniem(wiem, głupie... :P)
po badaniu, mówię lekarzowi, że miałam podobne dolegliwości parę lat temu i wyszło to i to. usłyszałam +/- coś takiego: ′nie wiem co pani dolegało kilka lat temu, teraz to wyrostek!′ zupełnie zignorował moje słowa.
w końcu po badaniu usg, które nie wykazało nic nadzwyczajnego (jak powiedziała mi później pielęgniarka) doktorek stwierdził, że nie będzie zajmował się moim przypadkiem, bo szkoda mu na mnie czasu...
przejął mnie o wiele bardziej kompetentny lekarz, który mnie wysłuchał. po badaniu moczu jak byk wyszło, że mam zakażenie dróg moczowych! dostałam na to jakieś hiper, mega, super mocną dawkę leków.
i tak dla osób ze służby zdrowia: słuchajcie uważnie co pacjent mówi, może się to okazać przydatne
P.S.
narzeczony powiedział, że z ta kobieta, z którą si mijałam idąc do boksu bardzo wykrzykiwała na poczekalni o niekompetencji lekarza w czerwonej koszulce i z pewnością tego tak nie zostawi ;) trzymam za słowo
Otóż kilka dni temu narzeczony zawiózł mnie do szpitala, na izbę, gdyż bolał mnie prawy bok. Gwoli wstępu, kiedyś miałam podobną sytuację, podejrzenie wyrostka, skończyło się zakażeniem dróg moczowych i kamicą nerkową, nie miałam żadnych objawów.
W recepcji czy jak to się nazywa, z łzami w oczach, resztkami sił mówię o co chodzi pielęgniarce, że ból się dopiero 3 godziny temu nasilił. A ta jak mantrę powtarza: ′trzeba było udać się do lekarza rodzinnego′...
no nic. jakoś mój narzeczony przemówił, ów kobiecie do rozumu i powiadomiła lekarza. czekałam w poczekalni ponad 30 minut i zwijałam się z bólu.
nareszcie! przybył i on!- lekarz. oczywiście i on nie omieszkał mnie zrypać za to, że nie byłam z bólem u lekarza pierwszego kontaktu. na nic mu mówiłam, że bałam się iść do lekarza by czasem nie okazało się to wszystko jest zwyczajnym zatwardzeniem(wiem, głupie... :P)
po badaniu, mówię lekarzowi, że miałam podobne dolegliwości parę lat temu i wyszło to i to. usłyszałam +/- coś takiego: ′nie wiem co pani dolegało kilka lat temu, teraz to wyrostek!′ zupełnie zignorował moje słowa.
w końcu po badaniu usg, które nie wykazało nic nadzwyczajnego (jak powiedziała mi później pielęgniarka) doktorek stwierdził, że nie będzie zajmował się moim przypadkiem, bo szkoda mu na mnie czasu...
przejął mnie o wiele bardziej kompetentny lekarz, który mnie wysłuchał. po badaniu moczu jak byk wyszło, że mam zakażenie dróg moczowych! dostałam na to jakieś hiper, mega, super mocną dawkę leków.
i tak dla osób ze służby zdrowia: słuchajcie uważnie co pacjent mówi, może się to okazać przydatne
P.S.
narzeczony powiedział, że z ta kobieta, z którą si mijałam idąc do boksu bardzo wykrzykiwała na poczekalni o niekompetencji lekarza w czerwonej koszulce i z pewnością tego tak nie zostawi ;) trzymam za słowo
służba_zdrowia
Ocena:
46
(150)
Komentarze