Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19368

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mam na osiedlu pewną fanatyczkę, przy której najbardziej zakute mohery po prostu "wysiadają". Pani ta jest chrześcijanką od 5000 lat, nosi na szyi krzyż wielkości tych które wiesza się na ścianach i każdego wita gromkim "SZCZĘŚĆ BOŻE!", które zapewne słyszą Eskimosi w pogodne dni. Jak wynika z opisu, pani ta jest utrapieniem wszystkich, od sklepowej na księdzu kończąc. Nie rozumie, że na świecie są inni ludzie, myślący niekoniecznie tak, jak pisze w Biblii, czy nie lubiący publicznego powitania religijnego.
Dziś uraczę Was dwiema historiami z udziałem wyżej wymienionej.

Prolog.
Już rok minie, od czasu gdy jedna, i zarazem kolejna, z petycji tej pani upadła. "Czego dotyczyła?" zapytacie?
Dotyczyła wycinki starego i pięknego dębu rosnącego nieopodal mojego domu. Chodziło o to, iż dąb był niegdyś otoczony czcią przez kulty pogańskie, czego "prawdziwa katoliczka" zdzierżyć nie mogła i nie chciała.
Petycja, która miała zostać wysłana do ZDiK, została podarta przez samą zainteresowaną po wymęczeniu (to dobre słowo) pierwszego podpisu. Dlaczego?
Pan który podpisał się jako pierwszy ma na imię Wojsław, a to pogańskie imię.

Rozdział pierwszy i jedyny.
Kilka dni temu jakiś dżin odnalazł ten poroniony pomysł w jakimś depresyjnym kącie i przywiał go znów do właścicielki. Słowem cała szopka miała zacząć się od nowa, z drobnymi, acz istotnymi, modyfikacjami.
Szczęśćboże postanowiła nie ryzykować kolejnych kontaktów z uśpionymi agentami pogan i rozpoczęła zbieranie podpisów chodząc po mieszkaniach znanych jej ludzi. Jak mi się wydaje, była pewna, ze dzięki temu pójdzie jej łatwiej niż poprzednim razem. Dotarła w końcu do moich drzwi, w dzień powszedni, o 09:10, gdy przygotowywałem się do wyjścia na uniwersytet.

- Szczęść boże! - huknęła gdy uchyliłem drzwi - Tu o podpisz, szybciutko! Bo ja się śpieszę! Ludzie podpisywać chcą! Czekają na mnie! Szybciutko trzeba!
Większość z Was zapewne wie, jak zachowują się osoby potraktowane granatem hukowym. Ich sytuacja wygląda o tyle lepiej, że granat wybucha tylko raz...
- Spokojnie! - powiedziałem chcąc wyjaśnić jej dlaczego marnuje czas. Nie zdążyłem.
- A CO TY MASZ NA TWARZY?!
Zrobiłem szybki rachunek sumienia, upewniłem się, że przez noc nie wycięła mi się na czole swastyka i odruchowo przejechałem dłonią po jednodniowym zaroście.
Moja uroda jaka jest, taka jest, czy raczej jej nie ma. Jednym z jej objawów jest fakt, iż moje osobiste szkaradzieństwo nie zarasta całe, jak u większości samców, procesowi temu podlegają jedynie rejony nad górną wargą, dookoła ust i broda bezpośrednio pod ustami. Gdy się nie ogolę, wyglądam jak początkujący hiszpański konkwistador.
- O co chodzi? - zapytałem wtedy zaskoczony.
- Ty masz brodę Mefistofelesa! O boże! Taki dobry chłopak, a TAK się nosi!
Wszystkie potwory w mojej głowie zgodnie zawyły "Alarm! Pozbądź się jej póki się nie rozkręciła!". Z dostępnych opcji miałem morderstwo lub szybkie wyjaśnienia i ucieczkę w głąb mieszkania, niechętnie wybrałem to drugie.
- Właśnie miałem się iść golić, więc może pani...
- To ja przypilnuje! - huknęła i zaczęła bezceremonialnie wpychać mi się do przedpokoju. Zaparłem się wtedy i zacząłem napierać, by nie dopięła swego, bowiem nie wiedziałem co jeszcze mogłaby wyczyniać w moim mieszkaniu. Tu nastąpił, ogólnie rozumiany, armagedon.

Ona krzyczała, że chce wejść, ja krzyczałem, że ma się wynosić, na to wszystko przybiegły moje psy, Bela i Misiek, i zaczęły obszczekiwać intruza.
W którymś momencie Szczęśćboże uniosła nogę i bezceremonialnie opuściła ją na łeb mojej suczki. Mimo, że Bela jest pancernym psem i nie robią na niej wrażenia psie bójki jak i konflikty z meblami stojącymi jej czasem na drodze do pobicia rekordu prędkości, to wtedy po prostu padła jak martwa, a gdy uderzyła łbem o kafelki, aż huknęło. Mnie na ten widok mózg wyłączył ograniczenia w dostawach adrenaliny.
Wypchnąłem fanatyczkę z domu jednym pchnięciem i zamknąłem drzwi. Chyba krzyczała coś na klatce, ale nie jestem pewien, bo wtedy byłem przekonany, że zabiła mi Belę. Chwilę później pokazało się, że na szczęście nic takiego się nie stało i suczka ma się w miarę dobrze, choć była, co jest w jej przypadku niespotykane, wystraszona.

Dopiero pod wieczór przestała podwijać pod siebie ogon i chować się pod meblami. Gdyby wtedy trafiła w Miśka, mniejszego i delikatniejszego psa, prawdopodobnie by go zabiła.

Życie codzienne

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 809 (935)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…