Pogrzeb mojej babci, w jej rodzinnej wsi.
Wykopaniem grobu zajmowali się miejscowi "grabarze" tzn. czyli faceci, którzy co dzień pili jabcoki, pod sklepem, wśród nich równy mi wiekiem chłopak. Stoimy przy grobie, ksiądz powiedział kilka słów i trumna ma być opuszczona. Nagle okazało się, że wykopali za mały grób i trumna się nie zmieści! Tak szamotali tą trumną, że w pewnym momencie ta stanęła pionowo. Moja mama zaczęła głośno płakać, a z tłumu dały się słyszeć przerażone westchnienia. "Grabarze" obracali trumną wte i wewte, przy akompaniamentach "ku*wa′, "ja pie*dole", itd. Mówię do wujka, żeby coś zrobił.
W końcu tamci doszli do wniosku, że nie upchną trumny, więc jeden poleciał po łopatę i poszerzyli grób. Trumna weszła, zaczęli ją zasypywać, po czym położyli na to betonową płytę i zaczęli zarzucać cementem. Młody oparł się o nagrobek i pomiędzy jednym plunięciem, a drugim komentował robotę "grabarzy", m. in
-Zbyszek, ale z ciebie mistrz kielni, hue hue.
-Hue, hue, tia...
-Nom, hue hue.
-Kuńczta, to już, hue hue i chodźta się napić!
I pełno innych durnych tekstów, wcale nie mówionych szeptem, oczywiście jako przecinek używając wulgaryzmów. Mam żal do wujka, że nic nie zrobił, nie uciszył ich jakoś.
Za to, kiedy wychodziliśmy z cmentarza, a młody pił piwo pod sklepem, mój narzeczony podarował mu piękną strzałę prosto w zęby. Wiem, że niezbyt chwalebnie, ale Młody chyba wiedział za co.
Wykopaniem grobu zajmowali się miejscowi "grabarze" tzn. czyli faceci, którzy co dzień pili jabcoki, pod sklepem, wśród nich równy mi wiekiem chłopak. Stoimy przy grobie, ksiądz powiedział kilka słów i trumna ma być opuszczona. Nagle okazało się, że wykopali za mały grób i trumna się nie zmieści! Tak szamotali tą trumną, że w pewnym momencie ta stanęła pionowo. Moja mama zaczęła głośno płakać, a z tłumu dały się słyszeć przerażone westchnienia. "Grabarze" obracali trumną wte i wewte, przy akompaniamentach "ku*wa′, "ja pie*dole", itd. Mówię do wujka, żeby coś zrobił.
W końcu tamci doszli do wniosku, że nie upchną trumny, więc jeden poleciał po łopatę i poszerzyli grób. Trumna weszła, zaczęli ją zasypywać, po czym położyli na to betonową płytę i zaczęli zarzucać cementem. Młody oparł się o nagrobek i pomiędzy jednym plunięciem, a drugim komentował robotę "grabarzy", m. in
-Zbyszek, ale z ciebie mistrz kielni, hue hue.
-Hue, hue, tia...
-Nom, hue hue.
-Kuńczta, to już, hue hue i chodźta się napić!
I pełno innych durnych tekstów, wcale nie mówionych szeptem, oczywiście jako przecinek używając wulgaryzmów. Mam żal do wujka, że nic nie zrobił, nie uciszył ich jakoś.
Za to, kiedy wychodziliśmy z cmentarza, a młody pił piwo pod sklepem, mój narzeczony podarował mu piękną strzałę prosto w zęby. Wiem, że niezbyt chwalebnie, ale Młody chyba wiedział za co.
Ocena:
469
(567)
Komentarze