Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#19658

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Historia świeża i to bardzo.
Bardzo lubię zwierzęta. Jakbym mogła przygarnęłabym wszystko, co się rusza, miałam już psy, koty, szczury, myszy, żółwie, papugi, patyczaki, straszaki, rybki... wszystko, co możliwe. Niektóre niestety dokończyły swego żywota, kilka byłam zmuszona oddać.
Niestety nieczęsto się zdarza, że posiadaczy zwierząt lubię tak, jak same zwierzaki i o tym historia.
Sezon jesienno-zimowy się zaczyna, więc wielu ludzi z pieskami na dwór wybiega tylko pod blok (ewentualnie park) i do domu, odchody zostawiając często na chodnikach. Bardzo mnie to irytuje, bo średnia to przyjemność śpiesząc się do szkoły władować się w ...
Tak więc, za cel obrałam sobie zaskakiwanie ludzi nie sprzątających po psach i taka okazje miałam niecałą godzinę temu.
Wracam z przechadzki przez park. Nie śpieszy mi się, widzę [p]ana z pieskiem. Piesek załatwia potrzebę na skraju chodnika (WTF?!), po czym pan szczęśliwy ze swego pupila odciąga go i szybkim krokiem odchodzi.
Czerwone światełko, [M]isery do boju!
[M]: Przepraszam...!
Pan się odwraca z uśmiechem. No i olśnienie- ja pana znam! Blog naprzeciw, chyba ze sto lat, bardzo miły. Nastawiona na miłą (choć nie na miły temat) rozmowę.
[M]: Wieczór, mam pewną malutką, sprawę...
[p]: Słucham?
[M]: Przed chwilą pana pies (chwila zastanowienia) Maksio, załatwił swą potrzebę na chodniku.
Pan patrzy na mnie, jakby oczekiwał reszty wypowiedzi, a ja patrzę na niego oczekując reakcji.
[p]: Nooo... I?
Aha, czyli grubsza sprawa.
[M]: Nie uważa pan, że wypadałoby posprzątać?
[p]: Nie będzie mi tak gówniara mówiła, co mam robić!
Oczy wypadły mi z orbit i potoczyły się po chodniku. Nagła zmiana tonu, moje zaskoczenie i już mi by pan umknął, ale się obudziłam.
[M]: Ale to jest pana obowiązek. Po pierwsze, każdy właściciel czworonoga musi być za niego odpowiedzialny, ponadto na tablicy przed parkiem jest wyraźnie napisane, że nie wolno wyprowadzać psów!
[p] (z szyderczym uśmiechem): Ja tam żadnej tabliczki nie widziałem.
Odwracam się: oczywiście tablica już połamana. Nosz kur..czę!
[M]: To nie zmienia faktu, że musi pan po psie posprzątać!
[p]: A w co mam to, kuwa, wziąć? W rękę?!
[M]: Przed parkiem stoi skrzynka z woreczkami.
[p]: Pusta!
Halo, czy ja rozmawiam ze ścianą?
[M]: To trzeba kupić sobie woreczki w zoologicznym. Albo nawet w głupi woreczek foliowy!
[p]: A spieprzaj, głupia gówniaro!
Wrzasnął pan, po czym splunął mi pod nogi... Tzn. chyba taki miał zamiar, a ślina spoczęła na moim wypolerowanym, czarnym glanie. Odruch wymiotny, nie znoszę flegmy! Kolejny etap to złość.
[M]: No to, kuwa, przegiąłeś!
Pan się zdziwił, znowu się odwrócił i dojrzał mnie wyciągającą telefon z kieszeni. Wybieranie numeru, zielona słuchawka. Przystawiłam telefon do ucha i z mordem w oczach patrzę na Pana, teraz trwającego w osłupieniu.
[M] Dzień dobry, moje nazwisko Piekielna. Chciałabym zgłosić, że na ulicy Piekielnej, w parku Piekielnym, zatrzymałam pewnego pana, który nie sprzątnął po swym psie. Po zwróceniu uwagi, pan zwyzywał mnie i napluł na mnie. Pies jest bez kagańca. Tak, znam pana i stoi teraz ze mną. Na jego nieszczęście miałam włączony megafon... Tak... Tak... Pan Diabeł Piekie...
I tu pan się ożywił, doskoczył do mnie, mówiąc, żebym się nie wydurniała i on posprząta. Nie wiadomo skąd pan wytrzasną gazetę, zebrał odchody, wyrzucił do śmieci i uciekł z miejsca zbrodni.

Tak, udawałam, że dzwonię na Straż Miejską, nie jestem nawet pewna czy przyjęliby takie zgłoszenie. Buta wytarłam w trawę, a po przyjściu do domu dokładnie umyłam.
I chyba najważniejsze: piesek przez całą rozmowę hasał i ganiał swój ogon, wyglądał na szczęśliwego. Ja mam tylko nadzieję, że jego właściciel będzie już po nim sprzątał.

park

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 47 (167)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…