Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19783

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Sytuacja zdarzyła się naprawdę. Nikt nie zginął, ale to przypadek...
Jakiś czas temu postanowiłem kupić szafę. Nie samochód, nie mieszkanie, zwykłą szafę do garderoby - tak szumnie nazywamy przedpokój - żeby było gdzie parkować kilogramy ciuchów, które dotychczas upychałem z rozbiegu do rozpadającego się produktu szafopodobnego - zresztą kupionego w znanym sklepie...

Po obejściu kilku sklepów, w tym oferujących szafy rozsuwane w cenie samochodu na chodzie i po opłatach, wszedłem do salonu krakowskiej firmy. Patrzę i widzę: stoi. Szafa. Drzwi rozsuwane, wymiar idealny, cena przystępna. Czyli? Do ataku!
Panienka za ladą zamówienie przyjęła, wpłaciłem kasę, zaznaczyłem, że chcę montaż i wniesienie, niekoniecznie w tej kolejności. Coś zamamrotała, że oni zasadniczo nie montują, ale... przyjęła zlecenie.
Dodam, że w tym czasie wyekspediowałem rodzinę do teściów, celem uzyskania swobody na kwadracie i wyremontowania tego i owego.
Ponieważ spodziewany powrót miał mieć miejsce za 2 tygodnie, zaś wymarzony mebel miał dotrzeć za 3-4 dni, wywaliłem górę rzeczy ze starej szafy i radośnie oddałem ją w ręce meneli celem wyniesienia w pi..u ... no w siną dal.

I tu zaczyna się piekielnie zabawna część opowieści:
Po 5 dniach dzwonię do firmy z delikatnym zapytaniem gdzie moja szafa. Hiobowa wieść: producentowi... SPALIŁA SIĘ FABRYKA!!!
Ostatni egzemplarz szafy jest w magazynie i wyślą go do mnie jutro, ale muszę trochę dłużej poczekać. To czekam...
Po 3 dniach znowu telefon.
I co? Moja szafa została przez pomyłkę wysłana do Tczewa, do gościa, który zamawiał dawno po mnie i został powiadomiony, że trzeba będzie poczekać aż producent uruchomi linię... A teraz dostał prezent w postaci mojej szafy...
Dostałem szału, po awanturze panienka odesłała mnie do dyrektora regionalnego, który poza powtarzaniem, że jest im przykro, potrafił wydukać tylko, że nic się nie da zrobić. A rodzina coraz bliżej, ciuchy zalegają środek chaty jak w sąsiednim państwie na literę R... a ja się czuję jak jego mieszkaniec spod dworca...
Telefon do dyrektora w Krakowie odbyłem na zasadzie farta - pani sekretarka połączyła mnie chyba przez pomyłkę. Jak usłyszał w czym rzecz przeprosił i obiecał, że załatwi sprawę. Za godzinę zadzwonił i powiedział, że znalazł szafę w magazynie na południu i już ją wysyła i w ramach przeprosin jego ludzie zmontują mi gratis.

Następnego dnia szafa dotarła, ale panowie oznajmili, że montują we własnym prywatnym czasie, więc o gratisie nie ma mowy. Nie mam co liczyć na fakturę, bo to ich prywatny czas, a jak mi się nie podoba to niech mi dyrektor montuje, oni wychodzą.
Próbowałem się dogadać na płatny montaż, ale panowie się obrazili, wyszli i nie wrócili...
Kolejny telefon do dyrektora, panowie wrócili w ciągu pół godziny, złożyli grzecznie szafę, a potem przestali tam pracować.
Podsumowując: czekałem na ten mebelek trzy tygodnie, straciłem kupę czasu, nerwów i twarz przed rodziną, która kiepsko przyjęła konieczność wyciągania odzienia z malowniczej kupy na środku pokoju... Polecam każdemu.

Elbląg

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 584 (680)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…