Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19874

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowana historiami fotopstryka również postanowiłam się podzielić z Wami opowieścią weselną.

Śpiewam w zespole muzycznym, a najczęściej imprezami na jakich gramy, są własnie wesela. Spotyka się na nich tak różne zachowania ludzi, że normalny człowiek się za głowę łapie! Pomijam już kwestię alkoholu, który najmądrzejszym ludziom mąci w głowach, ale gdy trzeźwy człowiek zachowuje się jakby pozjadał rozumy, to ręce opadają. Niestety jest ich wielu.

Jakiś czas temu graliśmy w prześlicznej sali, która jest w takiej wsi, że nikt by chyba na to nie wpadł, że tam może być tak piękna sala. Przyjechaliśmy na salę, sprzęt rozstawiony no to do Młodej żeby czekać na Młodego. Rodzice Pani Młodej zaprosili nas do domu, a jej mama poczęstowała dziewczyny i kierowcę sokiem, a chłopaków domowej roboty cytrynówką, ciasto też dała.. no bardzo przyjemna atmosfera.
Od początku wesela, zaraz po ślubie „mamuśka” zmieniła się o 180 stopni. Przychodziła do nas dosłownie co przerwę z hm... "zapytaniem":
-Panie Dominiku, dlaczego nie gracie?!?!

Trzeba Wam wiedzieć, że nasze bloki muzyczne trwają ok 40-45 min i robimy sobie 13minutową przerwę, w czasie której możemy czegoś się napić, pójść do wc, odpocząć, przygotować kolejność następnych piosenek i porozmawiać z gośćmi, którzy przyszli akurat do naszego stolika. Serio, nastawiamy sobie czasomierz i tyle mamy przerwy, żeby potem nikt się nie czepiał, że za długo siedzimy.

Jednak jak widać tej pani nie podobało się, że w ogóle robimy przerwy (bo, jej słowa: „goście przyjechali się tu bawić, a wesele jest dla nich, nie dla Młodych”).
„Mamuśka” latała po całej wielkiej sali jak poparzona. Rządziła całym weselem i w kuchni lokalu nawet (!!) czepiała się wszystkiego. Nawet powiedziała, że to jej się mamy słuchać, a nie Młodych. Zmieniła sobie na przykład godzinę poprawin („Bo tak”), mimo iż inaczej mieliśmy na umowie z Młodymi. Jedak my postanowiliśmy słuchać się Młodego, bo to z nim podpisana była umowa.

W pewnym momencie kobieta przegięła - przechodząc koło nas, gdy staliśmy już na scenie, a czekaliśmy na jakąś decyzję Młodego, krzyknęła do nas oburzona:
"DLACZEGO NIE GRACIE?! Jak będziecie siedzieć i robić przerwy, a nie grać, to zabiorę wam krzesełka od stolika! Zobaczycie! Zrobię to!"
W życiu bym nie wpadła na to, że ktoś tak może bezczelnie się zachować..

Najwyższy punkt piekielności natomiast został osiągnięty po weselu. 5 rano, my zmęczeni niemiłosiernie po całej nocy grania i użerania się z „mamuśką” marzymy żeby troszkę się przespać przed poprawinami w ciepłym łóżeczku. Miejscowość ta jest położona jakieś 130 km od naszej, więc mieliśmy mieć zapewniony nocleg.

Oczywiście nocleg jest – zimna noc, a „mamuśka” prowadzi nas do małego domku koło sali, nieogrzewanego, wyziębionego, bez ciepłej wody w kranie, a w jedynym pokoju w jakim były meble stoją TRZY zdezelowane łóżka (na dwie dziewczyny i trzech mężczyzn) i jednen komplet pościeli, a z sufitu na kablu zwisa sobie jedna żarówka.

No pięknie! Zdenerwowaliśmy się strasznie i po rozmowie z Młodym, sympatycznym z resztą facetem, dostaliśmy na szczęście klucze do normalnych pokoi gościnnych nad salą. Wtedy też nam zdradził, jak cieszy się bardzo, że mieszka daleko od teściów.

wesele

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 806 (836)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…