Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#20040

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na początku nadmienię, że to moja pierwsza historia więc proszę o wyrozumiałość. :)

No więc do sedna sprawy. Chodzę do 3 klasy gimnazjum i w mojej szkole uczy "piekielna" katechetka, nosi jakże wiele mówiący o niej pseudonim "szczur". Dlaczego szczur? Kobieta lekko po 40, na nogach włosy dłuższe niż u niejednego chłopaka, pod pachami tak samo (często chodzi w ciuchach na ramiączkach, nie fajny widok...) Jest to kobieta, lekko nawiedzona, jak chyba każda katechetka, no może są jakieś Wyjątki.

Początek roku szkolnego, pierwszy tydzień, wspaniała pani [Sz] twierdzi, że na podręczniki daje 2-3 tygodnie, wspaniale. Nie minął nawet tydzień, bo przyszła kolejna lekcja (2x w tygodniu) i sytuacja. Za mną siedziały 3 dziewczyny które nadal nie miały książek, usiadły we trójkę i pożyczyły (co ważne) podręcznik od kolegi z klasy. Pani katechetka zaczęła sprawdzać kto ma książki, oczywiście 3/4 klasy takowej jeszcze nie posiada, a ona w krzyk, że jak to, że przecież trzeba mieć! Doszła do [Dz]iewczyn za mną.

[Sz]- A czemu wy tu we trzy siedzicie?!
[Dz]- Nie mamy jeszcze książek proszę pani.
[Sz]- A co mnie to obchodzi?! Powinnyście mieć! A jak nie, to pożyczyć sobie od innej klasy!
[Dz]- Przecież mamy książkę, pożyczyłyśmy od kolegi z klasy.
[Sz]- Jak to od kolegi z klasy? Tak nie wolno! Dostajecie po minusiku!
[J]a- Proszę panią, czy ja dobrze rozumiem? Od kogoś z INNEJ klasy można pożyczyć książke, za to od swojej NIE, pomimo, że osoba pożyczająca ma 2 na ławce?
Pani się lekko poruszyła.
[Sz]- A Ty masz książkę?
[J]- Nie mam jeszcze, pani, jak i pan dyrektor przyznali nam okres dwóch tygodni na zakup podręczników.
[Sz]- Ale ja pójdę do dyrektora! Prawie nikt z tej klasy nie ma książek!
[J]- Proszę bardzo, mogę iść z panią.

Kobieta dała sobie spokój, ale mi już na nerwy nieźle wjechała. Postanowiłem sobie, że ja będę tępił idiotów i być może będę troszkę piekielnym.

Mijały tygodnie, między mną a tamtą panią były częste spięcia. Powiem szczerze, zlewałem ją bardzo często, ale uznałem, że z kimś takim nie ma sensu rozmawiać, postanowiłem się wypisać z religii (jest taka opcja) Jednakże moi rodzice najzwyczajniej w świecie byli zajęci i nie mieli czasu przyjść i zmieniać w dokumentach czy uczęszczam na te lekcje, czy nie.

Aż w końcu przyszła lekcja po kilku tygodniach.
Wchodzimy do klasy, wszyscy traktowali ją pół serio, oprócz paru lizusów. Trudno. Siadam w ławce z koleżanką, wkładam słuchawki do uszów (specjalnie siadłem na samym końcu, żeby nikt mnie nie widział, a ta baba dała mi spokój) Nie odzywam się, nikomu nie przeszkadzam. Coś za cicho ta muzyka gra - pomyślałem. Przygłośniłem i to kobietę doprowadziło do furii. Telefon miałem pod bluza, podeszła, ja się lekko ocknąłem, będą jaja myślę sobie, podchodzi i
[Sz]- Dawaj to!
[Ja]- Niee dam pani telefonu.
[Sz]- Dawaj!
I kobieta rzuciła się na mnie, rozsunela mi bluze, zaczela macać po brzuchu, w końcu znalazła telefon, klasa się śmieje, zabrała mi telefon, ok.

[Sz] do klasy - Widzicie jak ktoś tak tępy potrafi zepsuć całą lekcję?
[J]- tępa jest może pani, ja na pewno nie.
[Sz]- Żal mi Twojej głupoty, nie wiem czy Ty do nieba trafisz. Pewnie nawet do kościoła nie chodzisz!
[J]-To czy chodzę do kościoła to MOJA sprawa, a pani NIC do tego ! (powiedziałem już mocno wkurzony)
[Sz]- No chyba jednak coś mi do tego bo chodzimy do tej samej parafii i jesteśmy chrześcijanami(!)
[J]- Powtarzam, to tylko moja sprawa, skończ temat kobieto (jakoś nie ładnie wyszło, klasa już płacze ze śmiechu)
[Sz]- Ja Cię nie chce widzieć na moich lekcjach!! Masz się wypisać jak najprędzej!
[J]- Również tego pragnę.
[Sz]- To dlaczego Twoi rodzice nie przyjdą do szkoły?!
[J]- Bo nie mają czasu, pracują.
[Sz]- Oczywiście! Ty pewnie chcesz się nade mną znęcać (!) Na lekcjach i im nic nie mówiłeś, z resztą czego się spodziewać po kimś takim jak Ty...

Tu już mi puściły nerwy i wypaliłem:
-Nie każdy siedzi na plebanii u księdza i nic nie robi tak jak Pani!

Klasa padła, ona się pieni.
[Sz]- Żal mi Twojej głupoty, niech Cię Bóg ma w opiece.
[J]- Również mi pani żal.

Koniec, lekcje przeczekałem, nic nie mówiłem, koledze się udzieliło, z resztą nikt jej tam nie słuchał, kumpel sobie pisał w zeszycie jakieś nuty na zajęcia po lekcjach (Uczęszcza do szkoly muzycznej)
Nagle podchodzi do niego pani Sz i oczywiście - Oddawaj to! [K]- Nie. Zaczęła go szarpać(!) Pogięła mu cały zeszyt, podarła okładkę. Zeszyt do wyrzucenia.

Dodała jeszcze, że pójdzie do dyrektora, w porządku.

Przerwa minęła spokojnie, przyszła lekcja, nagle drzwi się otwierają, staje w drzwiach koleżanka i mówi że mam udać się do dyrektora.
Ok, idę.
Dyrektor w naszej szkole jest na prawdę świetny, ale czasem się wkurza, tak było w moim przypadku.

[D]-Oj przegiąłeś, co Ci do tego co ta biedna katechetka robi na plebanii? Zachowaj się jak mężczyzna idź ją przeproś to Ci daruję.

Ok, już się w myślach śmieje, idę.
coś tam wymyśliłem, ona, że mi nie wybaczy i żebym się wypisał, ok. Nie wypisałem się niestety, rodzice uznali ze 45 minut wytrzymam na lekcjach.

No i tak mogło by się skończyć, ale nieee...

Wraz ze mną miał się wypisać mój bliski kolega. Nazwijmy go [R]obertem.

Mijały tygodnie, aż w końcu kumple mi mówią, że ... Mówią o mnie w kościele na kazaniu!!! Ja oczy O.o Wtf?

No pytam kilka osób, wszyscy potwierdzają. Co mówił ksiądz?
"Dwóch gimnazjalistów zboczyło ze ścieżki Boga i chcą się wypisać z lekcji katechezy, módlmy się za nich."
Oczywiście wszyscy wiedzieli o kogo chodzi, wkurzyliśmy się, w końcu kolega poszedł na jakąś mszę za swojego dziadka. I wpadł do księdza.
Nie pamiętam dokładnie tego co mówił koelga, ale nie zapomne tłumaczeń księdza.
-On nie wie o kim było kazanie.
-On nie wie właściwie dlaczego było to kazanie.
-Kazanie nie było o nas (taa, miejscowośc tak mała, że każdy zna każdego, nikogo innego nie było w takiej sytuacji, i powiedział dokładnie "skąd są Ci chłopcy")
Gdy kolega go opierniczył (dziwnie brzmi, prawda? Ale tak, zjechał księdza :D)
To zaczął przepraszać, że on postara się to wyprostować itd.

Poszliśmy z tym do dyrektora. No ale jak już wspominałem nasz dyrektor jest po prostu świetny, wybuchnął takim śmiechem, że zaczął się dusić (poważnie :D) i uznał, że nawet za niego się w kościołach nie modlą i powinniśmy się cieszyć. Po kilku tygodniach pytał, ze śmiechem na ustach czy nadal się za nas modlą. :D

Od tego roku jakoś jestem specyficznie nastawiony do kościoła, jak widać tam wszystko jest powiązane...

Na lekcje religii uczęszczam, kolega również, katechetka już nie zaczyna tematu, a my gryziemy się w języki, żeby znó się nie skończyło tak jak ostatnio... Wszyscy nauczyciele przyznali, że katechetka sama prowokuje takie sytuacje, i żebyśmy się nie przejmowali...

Szkoła

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (37)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…