Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20137

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba każde większe skupisko ludzkie ma swoich zasiedziałych żulików. Moje osiedle traktuje ich nader życzliwie, mają pakt o nieagresji z lokalnymi dresami i innymi pseudoludźmi. Panowie pilnują, żeby nie kręcili się obcy, nie okradano piwnic i za 10 złotych wniosą/zniosą meble i inne gabaryty, a dobrzy osiedlowi ludzie od czasu do czasu poratują ich drobniakami, chlebem lub paracetamolem. Żulikowie rozpoznają swoich, nie zaczepiają i pilnują, żeby inni tego nie robili. Osobiście darzę ich wielką sympatią, ponieważ kilka razy spuścili solidny łomot opisywanemu już Damiankowi, kiedy prześladował maluchy.

Niestety, takie luksusowe osiedle przyciąga nieswoich żulików, którzy tacy kulturalni i dobrze wychowani nie są. Do tej pory utarczki między swoimi i obcymi zostawiałam bezpośrednio zainteresowanym. Ale dzisiaj okoliczności zmusiły mnie do wyjścia na linię frontu.

Z sobie znanych powodów wracałam dziś dobrze po zmroku. Wielkie osiedle, rzecz jasna, jest kiepsko oświetlone, ale zna mnie prawie każdy i prawie każdy wie, że mimo mikrej postury mam szybką rękę i ostre paznokcie. Przechodziłam właśnie przejściem na drugą stronę bloku - ciemno, że oko wykol - kiedy ktoś złapał mnie za rękaw płaszcza i wycharczał:
- Opłata za przejście, 5 złotych!!
Wycharczał mi akurat na wysokości nosa, smrodem tak straszliwym, że zapłaciłabym 50, żeby nigdy więcej go nie czuć. W normalnych okolicznościach kopnęłabym pod kolano, wybiła rzepkę i poprawiła po nerkach, a potem spokojnie poszłabym dalej. Ale dzisiejsze okoliczności nie były normalne.

Podejrzewam, że mojego lewego sierpowego pozazdrościłby mi niejeden bokser. Usłyszałam trzask żuchwy, potem jęk i śmierdziel puścił mój rękaw. Wściekła - właśnie puściły mi powstrzymywane przez cały dzień nerwy - wręcz pobiegłam do domu.

Godzinę temu mój narzeczony otworzył drzwi delegacji panów piwnicznych. Przyszli z winem(!) i skombinowaną skądś gerberą. I podziękowaniami. Podobno polowali na śmierdziela od tygodnia i nie mogli go dopaść, a dzięki mnie wystarczyło im nastawić mu szczękę (nastawianie wybitej żuchwy bardzo przyjemnie wspomina się, przy odrobinie szczęścia, do końca życia) i wynieść zezwłok gdzieś dalej. Mają nadzieję, że śmierdziel jasno odczyta komunikat i pójdzie, gdzie nogi poniosą.
Ja też mam taką nadzieję.

Wierzcie lub nie, ale usłyszeć pełne wdzięczności i zachwytu "Pani Weroniczko, pani jest kobita na fest!" od osiedlowych pijaczków to coś, co skutecznie naprawia nawet najbardziej rozdrobnioną psychikę.

osiedlowe rogatki

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 965 (1055)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…