Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20356

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój wujek jest wykładowcą na pewnym zachodniopomorskim Uniwersytecie w byłym mieście Niemieckim. Wcześniej wykładał w Poznaniu ale z uwagi na długą przyjaźń z dziekanem wydziału dał się namówić na przeniesienie się na stałe.
Tyle wstępem.

Pewnego dnia miał sprawę do dziekana. Wszedł do pustego dziekanatu chcąc przy okazji załatwić pewne sprawy papierkowe, a tu zonk.
Pani z dziekanatu (PzD)
Pzd - Gdzie włazi?! I to bez pukania!
Wujek na to:
- Mam sprawę do Marka (dziekana), a przy okazji chce coś tu zostawić.
PzD - Dla CIEBIE to PAN DZIEKAN. a zostawić to może na dyżurce.

Wujek jako człowiek spokojny postanowił uprzejmie wyjaśnić, że się chyba nie zrozumieli. Na co babsztyl wyleciał z "Gębą" że jak on śmie, że ona mu załatwi wyrzucenie ze studiów, że już może iść do Mc Donalda czy innego fastfooda, że on nie wie z kim zaczyna, że jest nie wychowany itp, itd.

Dziekan od początku do końca wywodu babsztyla, stał w dziwach za plecami owej PzD. Kiedy skończyła, przedstawił wujka, potem w paru zdaniach powiedział co ma napisać na kartce i że rezygnację chce zobaczyć najpóźniej za parę minut na swoim biurku. Najzabawniejsze jest jednak to, że psiapsiółki z gabinetu cały czas wtórowały koleżance, do chwili wyroku skazującego.

Oburza coś innego co można nazwać Piekielnością. Pal diabli, że wujek to wykładowca, ale skoro potraktowała tak jego, to widocznie podobnie był traktowany każdy inny student.

Uniwerek

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 665 (721)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…