Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#20666

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia glównie dla tych, którzy jeszcze się łudzą, że jak ktoś jest księdzem to musi być uczciwy.
W wieku 14 lat doszłam do wniosku, że chciałabym pośpiewać w kościele. Należałam w tym czasie do chóru szkolnego, a na mszach strasznie mi się nudziło, więc postanowiłam, że się zapiszę. Niestety wtedy nie miałam wyboru chodzić - nie chodzić do kościoła, gdyż moja mama w każdą niedzielę ogłaszała wymarsz do kościoła i nie było dyskusji. Kościól ten był nietypowy, ponieważ dopuszczał dziewczynki do służenia do mszy przy ołtarzu, więc były tzw. ′ministrantki′. Nie byłam osobą specjalnie religijną, ale od tej pory nie nudziło mi się, bo wszyscy mieli jakies obowiązki, a do tego poznałam kilka osób w gronie ministrantów, którzy dzielili moje poglądy i mieli podobne zainteresowania. Co sobotę odbywała się tzw. ′zbiórka′ z udziałem księdza wikariusza, na której robiliśmy próby śpiewu i planowaliśmy kolejny tydzień. Rotacja księży w tym kościele była spora, właśnie jak doszłam, pojawił się nowy probosz i nowy wikary. To tyle tytułem wstępu.
Po około 10 miesiącach, jak w każdej parafii przyszedł czas kolędy, gdzie w 2-osobowych grupach chodziliśmy po domach i śpiewaliśmy kolędy do czasu przyjścia księdza. Każdy z nas miał puszkę, do której ludzie, których odwiedzaliśmy wrzucali pieniądze ′co łaska′. Zanim rozpoczął się okres kolędowania, było nam przyrzeczone, że pieniądze, które uzbieramy będą tylko i wyłacznie nasze, a więc przy jednej puszcze na parę, mieliśmy się dzielić po połowie. Jako, że była to parafia wojskowa, to parafianie do biednych nie należeli i wrzucali nieraz po 10 i 20zl. Wszyscy się cieszyli, że wpadną nam jakieś kieszonkowe, wiadomo, każdy w tym wieku ma swoje wydatki, a żadne z nas nie należało do rodzin milionerów.
Każdy miał przydzielone 3 dni, w których musiał iść z kolędą, jak wiadomo, odbywają się one w godzinach 16-21 więc nie było czasu np. na odrobienie lekcji, ale świadomość tego, że uda się zarobić jakiś grosz wynagradzała mróz, ziąb i chodzenie na głodnego po domach.
Jak już skończył się okres kolęd, pieniądze z każdej puszki zostały podliczone i było wiadomo, kto ile uzbierał. Moja para w ciagu 3 dni uzbierała ponad 350zl, więc ogromnie się ucieszyłam, że wpadnie mi 175zl jako, że nie dostawałam w domu kieszonkowego. Inni również byli zadowoleni, już porobili plany, typu kupno butów zimowych, prezent dla mamy na urodziny itp. Niektórym niestety nie chciało się chodzić 3 razy, więc poszli tylko 1 raz, a co za tym idzie uzbierali mniej. Każdy z niecierpliwością wyczekiwał kolejnej sobotniej zbiórki, gdzie mieliśmy dostać swoje ′ciężko uciułane′ pieniążki :)
Jednakże nasz wspaniały wikary stwierdził, że przecież wszyscy jesteśmy wspólnotą, więc każdy powinien dostać tyle samo, czyli po 50zl, a reszta pieniędzy czyli grubo ponad 2 tys. zl trafi do wspólnej kasy na wspólne wydatki. Ja się oczywiście uniosłam, bo wydało mi się to jawną grabieżą i głośno zaprotestowałam. Na co w odpowiedzi usłyszałam... że jestem pazerna!! No tak, bo przecież domagałam się swojego... I że daję zły przykład więc ksiądz mnie wyklucza! i daje mi zakaz uczestniczenia we mszy razem z innymi ministrantami. Nie wiem gdzie ów ksiądz wyczytał, że biblia nakazuje wszystkim po równo, bo ja wyczytałam kiedyś, że ′wszystkim wedle ich zasług′ powinno się dawać. No ale oczywiście po co 14-to latkom pieniądze, skoro można je spożytkowac w dużo lepszy sposób, przecież parafia ma tyle wydatków, np. urodziny i imieniny wszystkich księży, którym trzeba kupić kwiaty i drogie prezenty. Tak - właśnie na to poszły nasze zarobione pieniądze. Nie musze dodawać, że po tym niechrześcijańskim incydencie przestałam pojawiać się w kościele. Na takie sku******stwo nie będę przymykać oczu i przestrzegam wszystkich przed tym, jacy dwulicowi są księża.

księża w Toruniu

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…