Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20828

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dawna, ale jak tak przechodziłam obok starego liceum, to nadal człowieka skręca...Ostrzegam, będzie długie...

Tytułem wstępu. Było (nie wiem czy jest) coś takiego, jak stypendium premiera dla najlepszego ucznia danego liceum. Zasady obejmowały osiągnięcie najwyższej średniej (warunek podstawowy)+ ewentualnie wszelkiego rodzaju konkursy, działalność społeczną itp. Do tego wspomnieć należy, że w 3-letnim liceum nagrodę można było otrzymać tylko po 1 i po 2 roku, bo trzeba było być uczniem danego liceum w trakcie otrzymywania kasy.

Niestety, jak wiadomo, w szkołach są równi i równiejsi. I była, nazwijmy ją, u nas Ania. Rok starsza ode mnie. Dostała stypę już raz, po pierwszej klasie, i oczywiście była jedyną "pretendentką" do wygrania kolejnego rozdania.

Ja chodziłam wtedy do klasy pierwszej. Jakoś nauka dobrze mi wchodziła, nie miałam nigdy problemów. Po pierwszym semestrze wychowawczyni spytała się, czy myślę o nagrodzie. Wyśmiałam ją, no bo gdzie, że niby ja? Jednak pod koniec drugiego semestru obudziła się we mnie nadzieja. Nie wiedzieć czemu, kiedy ja zaczynałam kombinować, moja wychowawczyni nagle zamilkła w temacie i poradziła nie wspominać o swojej średniej. Nie wiedziałam wtedy, o co chodzi...

Na radzie pedagogicznej wybuchła bomba. Okazało się, że mam o 1 ocenę wyższą średnią niż wychuchana przez wszystkich Ania, a niestety na radzie było nieco zbyt późno do nagabywania nauczycieli, którzy dali Ani 5, na podwyższenie ocen...Wychowawczyni urosła w moich oczach do rangi bohatera ;oP (serdecznie pozdrawiam!)

I tu mogłaby się historia skończyć, i trafić na wspaniali.pl... ale niestety.

Następnego dnia byłam świadkiem, jak wychowawca Ani nagabywał jej polonistkę do zmiany oceny. Na szczęście bez rezultatu. Trochę się speszyli moim ironicznym "dzień dobry" zza pleców. Dodatkowo wszyscy nauczyciele, którzy wystawili mi wyżej niż 5, musieli się ostro tłumaczyć, w tym i moja polonistka, pomimo udziału w olimpiadzie i paru konkursów literackich...

Kolejny semestr, pierwsza wywiadówka. Ojciec przychodzi wk*wiony na maksa. Po zadaniu wychowawczyni pytania, co z moim stypendium, ta odesłała go do dyrektora. A ów zaczął, że no niby ja mam wyższą średnią, ale niewiele... a Ania udzielała się w samorządzie... a Anię wszyscy lubią... To mój ojczulek wygarnął dyrektorowi, że po pierwsze mieszkam pod miastem, w którym się uczę, i jak mi zorganizuje osobisty transport (mamy 3 busy dziennie), to i ja mogę się w samorząd bawić. Poza tym to nie jest konkurs miss popularności.

Ostatecznie stypendium mi przyznano. Niestety, i tu historia się nie kończy... Do końca roku od różnych nauczycieli słyszałam rzewne historie, jakoby Ania wpadła przeze mnie w anoreksję/bulimię/nerwicę itp., bo odebrałam stypendium, które należało się JEJ. Ale oczywiście nikt nie ma do mnie o to pretensji! No tylko, że...

Przyznam szczerze- już mi się niedobrze robiło na myśl o tej forsie. Naprawdę. Tym bardziej, że Ania w pełni sił woziła się po korytarzach. Dodam, że odbierałam stypę w 2 ratach z rąk dyrektora. Domyśleć się można, co tam słyszałam, o chorobie Ani, jak się okazało- bratanicy dyrektora (co dużo wyjaśniło). Koniec? Przepraszam, jeszcze nie.

Pozostała kwestia stypendium na kolejny rok. Mniej więcej w maju już wiedziałam, że dostanie się mojej koleżance, powiedzmy, Gosi. Wesołym było, że znałyśmy się dobrze, ale jakoś w szkole nigdy nie przebywałyśmy razem (ważne). Jak tylko przetrawiłyśmy dane, wyjaśniłam jej moją przygodę, bo z kolej Gosia miała dużo zatargów z "szychami" naszej szkoły, a średnią miała, jaką miała, bo była niesamowita i naprawdę niektórzy nie mogli jej postawić nic innego jak 6. A próbowali.

Nigdy nie zapomnę banana na twarzy Gosi, jak przytaczała mi rozmowę z jedną z najbardziej "wojujących" nauczycielek [N]

[N]- A Ty wiesz, Gosia, że karolciaaa to strasznie przeżyła, że nagrody nie dostała... Do psychologa chodzi, leczy się, bo się nie może otrząsnąć...

[G]- To chyba nie mówimy o tej samej, bo z dziewczyną, która rok temu nagrodę miała, wczoraj świętowałyśmy moje zwycięstwo!

I tylko pytanie mi się nasuwa... Jakim sk*wysynem trzeba być, żeby człowiekowi dokumentnie obrzydzić w końcu dość znaczny sukces...

szkoła

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 775 (811)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…