Niedawno z mężem, który jest obcokrajowcem i dziećmi, przeprowadziliśmy się do Polski. Mąż już tu był kilka razy, jednak żadnych odwiedzin dobrze nie wspomina.
Ludzie dopiekli mu z powodu koloru skóry. Tak będzie i tym razem.
Mój mąż, dopiero uczy się polskiego. Mamy do tego... polskiego sąsiada :) Polaka-patriotę, jak sam o sobie mówi. Uczy mojego męża ciekawych zwrotów, i... polskich przekleństw.
Wiedząc, że nasz pobyt w ojczyźnie moich rodziców (i niejako mojej) wydłuży się co najmniej na kilka lat, postanowiliśmy z mężem, że kupujemy dom. Szukamy (ja szukam) w internecie ofert, gdzieś w spokojnym miejscu i voila! Wspaniały i duży dom, niedawno wybudowany, na pięknej, malowniczej wsi... Nawet niedrogi.
Dzieciaki w samochód i jedziemy.
Wita nas małżeństwo, około lat 40 +/- 5 lat. Z mężem i dziećmi, między sobą rozmawialiśmy po angielsku, a państwo domu chyba chcąc się pochwalić znajomością języka, również witają nas w tym języku. Mnie to nie przeszkadza, mąż i dzieciaki szczęśliwe, że nie są całkiem wśród obcego dialektu.
Oglądamy dom, pytamy, dzieciaki już wybierają pokoje, państwo nas na chwilkę opuściło, by porozmawiać, a mnie przyszło słyszeć ich rozmowę.
[Ż]ona: Tadek... To jest Murzyn. Te bachory brudasy... Ja im nie pozwolę w moim domu!
[M]ąż: Dziani są, widać jaką furą przyjechali. Można się targować.
[Ż] Ale to brudas. Z Afryki!
[M] Cicho, bo usłyszą!
[Ż] Jak oni nic nie rozumieją! Za głupi są by cywilizowanych ludzi brudasy zrozumiały.
Nie powiem zrobiło mi się bardzo przykro i przy okazji się wkurzyłam.
[J] Wychodzimy. Dziękujemy państwu. - Zawołałam do właścicieli po angielsku. Natychmiast wrócili uśmiechnięci.
[M] Ale jak to? Podobał się państwu dom. Coś nie tak?
[J] Nie. Bardzo piękny.
[Ż] No właśnie. Ogród dzieci polubiły.
Dzieciaki patrzą na mnie, mąż także, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Dzieci znają polski, ale... takich zwrotów ich nie uczyłam.
[M]ąż [M]ój: Co jest?
[J] Nic... Nie chcę mieszkać w domu tych ludzi. To rasiści. Tego domu też mi się odechciało.
[MM] Co mówili?
Wyjaśniłam wszystko mężowi, tak by dzieci nie słyszały (po co ma być im przykro?) i mój drogi mąż, obrzuciwszy ich pogardliwym spojrzeniem, uśmiechnął się jadowicie, żegnając ich słowami "a to spierd*alać".
Roześmiałam się w głos, podziękowałam ładnie po polsku państwu i wróciliśmy do naszego M3.
Ludzie dopiekli mu z powodu koloru skóry. Tak będzie i tym razem.
Mój mąż, dopiero uczy się polskiego. Mamy do tego... polskiego sąsiada :) Polaka-patriotę, jak sam o sobie mówi. Uczy mojego męża ciekawych zwrotów, i... polskich przekleństw.
Wiedząc, że nasz pobyt w ojczyźnie moich rodziców (i niejako mojej) wydłuży się co najmniej na kilka lat, postanowiliśmy z mężem, że kupujemy dom. Szukamy (ja szukam) w internecie ofert, gdzieś w spokojnym miejscu i voila! Wspaniały i duży dom, niedawno wybudowany, na pięknej, malowniczej wsi... Nawet niedrogi.
Dzieciaki w samochód i jedziemy.
Wita nas małżeństwo, około lat 40 +/- 5 lat. Z mężem i dziećmi, między sobą rozmawialiśmy po angielsku, a państwo domu chyba chcąc się pochwalić znajomością języka, również witają nas w tym języku. Mnie to nie przeszkadza, mąż i dzieciaki szczęśliwe, że nie są całkiem wśród obcego dialektu.
Oglądamy dom, pytamy, dzieciaki już wybierają pokoje, państwo nas na chwilkę opuściło, by porozmawiać, a mnie przyszło słyszeć ich rozmowę.
[Ż]ona: Tadek... To jest Murzyn. Te bachory brudasy... Ja im nie pozwolę w moim domu!
[M]ąż: Dziani są, widać jaką furą przyjechali. Można się targować.
[Ż] Ale to brudas. Z Afryki!
[M] Cicho, bo usłyszą!
[Ż] Jak oni nic nie rozumieją! Za głupi są by cywilizowanych ludzi brudasy zrozumiały.
Nie powiem zrobiło mi się bardzo przykro i przy okazji się wkurzyłam.
[J] Wychodzimy. Dziękujemy państwu. - Zawołałam do właścicieli po angielsku. Natychmiast wrócili uśmiechnięci.
[M] Ale jak to? Podobał się państwu dom. Coś nie tak?
[J] Nie. Bardzo piękny.
[Ż] No właśnie. Ogród dzieci polubiły.
Dzieciaki patrzą na mnie, mąż także, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Dzieci znają polski, ale... takich zwrotów ich nie uczyłam.
[M]ąż [M]ój: Co jest?
[J] Nic... Nie chcę mieszkać w domu tych ludzi. To rasiści. Tego domu też mi się odechciało.
[MM] Co mówili?
Wyjaśniłam wszystko mężowi, tak by dzieci nie słyszały (po co ma być im przykro?) i mój drogi mąż, obrzuciwszy ich pogardliwym spojrzeniem, uśmiechnął się jadowicie, żegnając ich słowami "a to spierd*alać".
Roześmiałam się w głos, podziękowałam ładnie po polsku państwu i wróciliśmy do naszego M3.
Ocena:
685
(793)
Komentarze