Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#21129

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak mi się przypomniało na temat piekielnych nauczycieli.

Byłam jednym z tych uczniów, którym przypadła przyjemność odkrywania nowego systemu edukacji - gimnazjum i 3 letnie liceum z profilem. W przypadku liceum wybór mój padł na profil matematyczno-informatyczny z dodatkiem angielskiego w biznesie (to się akurat okazał jeden wielki przekręt, ale nie o tym chciałam). Liceum w rankingach było jako jedno z najlepszych w mieście i dodatkowo kilka razy wygrało, przyznawaną przez miasto, nagrodę na najbardziej przyjazną uczniom szkołę.

Pechem naszej klasy było, że za wychowawczynię dostaliśmy nauczycielkę języka polskiego. Już na samym początku wyjaśniła nam co ona myśli o takich durnotach jak jakieś profile, a już zwłaszcza takich, które nie mają rozszerzonego polskiego. Według niej matematycy to tylko liczby i procenty widzą, kto nie zna życiorysu Mickiewicza to analfabeta i ona nam pokaże, który przedmiot jest najważniejszy.

Jej piekielność objawiała się głównie przez wytykanie nam niewłaściwości naszego wyboru w sprawie edukacji, ale też na przykład, jako jedyna klasa przez nią uczona, przerabianie lektur rozpoczynaliśmy od kartkówki. Niby nic strasznego, gdyby nie fakt, że kartkówka nie była o tym co, kto, kiedy i gdzie, ale jakiego koloru były zasłonki (znaczy generalnie szczegóły, które wcale ważnie nie były i nigdy się przy właściwym omawianiu lektury nie pojawiły).

Jakoś przetrwaliśmy 2 lata i nastała klasa maturalna. Z wielkim zdziwieniem odkryliśmy, że liczba godzin tygodniowo zmalała w przypadku matematyki, a z polskiego wzrosła (w poprzednich latach było 5 razy matematyka, 4 razy polski, a w tym roku na odwrót). Trochę dziwne w klasie, gdzie większość osób chce zdawać rozszerzoną matematykę i podstawowy polski, ale co my możemy.

Tutaj warto wspomnieć, że nasza matematyczka zawsze dla nas dobra była. Dyscyplina musi być i lenistwo nie było tolerowane, ale jak coś było trudniejszego to pomogła, jakieś dodatkowe zajęcia zorganizowała itp. W trzeciej klasie jakoś już tak do nas przyjaźnie nie podchodziła.
W końcu przyszedł czas zaglądania w przykładowe prace maturalne, nowy materiał napływał, a nie było żadnych zajęć dodatkowych dla maturzystów, więc postanowiliśmy zapytać czy uda się coś załatwić.
Matematyczka się wielce oburzyła, że co my sobie wyobrażamy, najpierw zdecydowaliśmy, że naszą dodatkową godzinę wykorzystamy na język polski, a teraz śmiemy marudzić. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni i musieliśmy o wyjaśnienia poprosić. Okazało się, że gdzieś w międzyczasie, każdy z wychowawców klas maturalnych, miał przeprowadzić w swojej klasie głosowanie w sprawie dodatkowej godziny z jednego przedmiotu. No i nasza droga wychowawczyni "polski jest najważniejszy" po prostu powiedziała, że my zdecydowaliśmy, że wybieramy język polski.
Odkręcić się już tego nie udało, ale przynajmniej matematyczka nie była już na nas obrażona.

szkoła

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (237)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…