Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#21230

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
witam!
moja historia ma związek z Policją. Ponieważ tam, gdzie mieszkam i gdzie pracowałam, miałam z tymi służbami dobre kontakty i wielu znajomych, jakoś naiwnie sądziłam, że w całej Polsce można znaleźć miłych i solidnych mundurowych...
Rzecz działa się w dwóch miastach- Kluczbork oraz Ostrów Wielkopolski.
Więc tak- jadę sobie pożyczonym Passatem obwodnicą Kluczborka, przede mną ciężarówka.. nagle z naczepy wprost na moje auto spada wielka plandeka! Przesunęła się po aucie i poleciała dalej. Zwolniłam, myśląc, że kierowca ciężarówki się zatrzyma, ale ten wolał zwiać...zaczęłam jechać za nim..w międzyczasie próbowałam połączyć się z Policją, niestety, bezskutecznie... kierowca uciekał przez miasto, ja nie wiedziałam jak go zatrzymać...co, miałam zajechać mu drogę? pewnie by mnie staranował... miałam nadzieję, że po drodze będzie jakiś patrol..W końcu sprawca zwiał drugą obwodnicą, a ja poszukałam Komendy. Wysiadając z auta nawet nie spojrzałam, czy coś jest uszkodzone, miałam prawo być trochę zdenerwowana..
Gdy weszłam na Komendę, panowie właśnie zajmowali się tą sprawą. Myślę, że im pomogłam, podając numery rejestracyjne oraz kierunek, w którym udał się zbieg.. Także grzecznie zapytali, czy nic mi się nie stało, i poprosili, bym już nikogo nie goniła..Tam było ok...
Ale dalej było już tylko gorzej...Dojechałam do Ostrowa, zatrzymałam się na stacji, by coś zjeść i nagle zobaczyłam, jak pokiereszowane jest auto.. zadzwoniłam do Kluczborka, pan mi powiedział, że mam udać się na najbliższy posterunek i wszystko wyjaśnić..Tak też zrobiłam....
Najpierw czekałam 1,5 h na policjantów, którzy gdzieś byli w sprawie kradzieży kur(od razu stwierdziłam, ze tylko do tego się nadają), w końcu przybyli, zabrali mnie na przesłuchanie. Czułam się, jakbym to ja była sprawcą,a nie poszkodowaną.. Jeden z nich poszedł oglądać auto, a drugi zadawał mi inteligentne pytania:
P- jak kolor miała plandeka?
J- zielony.
P-a miała jakieś napisy?
J-nie zdążyłam zauważyć, za szybko leciała(jakie pytanie, taka odpowiedź..)
P- a to była przyczepa, naczepa?
J- nie wiem..
P- a może cysterna?
J-???
Miałam dość.. ale dobił mnie drugi, przychodząc i stwierdzając, ze musi zabrać mi dowód, bo zbita jest lampa kierunkowskazu(ja durna mu uwierzyłam, bo w mojej Astrze w tym miejscu lampa jest, ale w Passacie kierunki są niżej). Dał mi kilkudniowe pokwitowanie, po tym, jak spytałam, czy mam jechać autobusem do domu, czy do Bydgoszczy, gdzie się musiałam dostać..
w sumie na tym posterunku spędziłam trzy godziny, cała podróż, która trwa 5-6 h mi zajęła..12.. dzięki super policjantom i jakiemuś kretynowi, który przez swoją głupotę i latającą plandekę uszkodził w sumie trzy auta.. a odszkodowanie dostaliśmy dopiero po czterech miesiącach, bo.. Mądrzy panowie z Ostrowa wysłali pismo na adres, gdzie nie mieszkałam już od dwóch lat, bo ciężko było im wpisać adres zamieszkania, który dyktowałam im chyba z trzy razy...skargi nie złożyłam, bo miałam już dość tego cyrku...

policja

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…