Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#21345

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historię zasłyszałam dość niedawno od koleżanki. Wrzucam ku przestrodze. ;) Zdania w cudzysłowach są cytatami.

Znajoma moja, jak na przykładną studentkę przystało, w ramach uczęszczania na wykłady udała się na jarmark świąteczny, by nasiąknąć co nieco atmosferą Bożego Narodzenia. Godzina dość wczesna, toteż ludzi przy straganach było stosunkowo niewielu - ot, jacyś turyści, jakaś młodzież. Wśród nich kobieta - "na oko 35-letnia" - i... "ON".

"On" miał na oko może z 10 lat, mnóstwo energii i "rozdartą paszczę jak żadne inne dziecko, jakie w życiu widziałam". Energię tą najprawdopodobniej wysysał z matki, która mimo schludnego ubioru, zadbanych włosów i eleganckiego makijażu, wyglądała na kompletnie wyprutą. Trudno zresztą się dziwić - młody biegał naokoło "jak kot z pęcherzem", potrącając wszystko na swej drodze ("ludzi, psy, stojaki, potrąciłby i Adasia, gdyby był w stanie"), swym głosem jak dzwon obwieszczając wszystkim, na co miał w danej chwili ochotę. "Mówię ci, Rexy, po prostu mały Adolf!"

"Szacun dla matki", która na wszystkie anonse typu:
- Chcę jeeeeeeść!
- Ile jeszczeeeee, chooooodźmy stąd!
- Mamo, kup mi toooo... i tooooooo.
odpowiadała spokojnie:
- Nie teraz, synku, w domu czeka obiad.
- Nie dzisiaj, Święta idą, poczekaj na prezenty.
Uwagę wszystkich zwróciło jednak zdanie, wypowiedziane już w geście desperacji chyba:
- Mamooooo, no kur*a!

W tym momencie miarka się najwidoczniej przebrała, bo matka powiedziała ostro, żeby się uspokoił, bo ojciec dowie się, jak się chłopak zachowuje w miejscu publicznym. Odwróciła się na chwilę, żeby zapłacić za kupowany właśnie towar, po czym chciała młodego chwycić za rękę i odejść, ale... jego już u jej boku nie było.
Mogę sobie tylko wyobrazić, w jaką panikę musiała wpaść matka, gubiąc z oczu dziecko. "Zaczęła wołać, biegać miedzy straganami, no, młody wsiąkł jak kamień w wodę!" Po kolejnym okrzyku obróciła się na pięcie, by stanąć twarzą w twarz z policjantem, u którego boku stał... jej własny syn.

Co się stało? Rezolutny (ironia) chłopak doszedł do wniosku, że skoro nie może dostać tego, czego chce, poskarży się stróżom prawa, którzy właśnie przejeżdżali obok, że "mama chce go ukarać i on boi się wrócić do domu".

Rozmowy pomiędzy matką a policjantem przytaczać nie będę, bo nie byłam świadkiem, aczkolwiek mężczyzna nie wyglądał na specjalnie przekonanego tłumaczeniami kobiety. Sytuacja zrobiła się nieprzyjemna i nie wiadomo, jak by się skończyła, gdyby do ataku nie przystąpiły straganiarki. "W życiu nie widziałam takiego jazgotu!" Jedna przez drugą zaczęły się przekrzykiwać, żeby matkę zostawili w spokoju, "bo to skaranie boskie z takim dzieckiem". Dyskusja trwała chwilę, lecz moja znajoma nie mogła ujrzeć jej zakończenia, ponieważ czas ją gonił i musiała stamtąd odejść.

No i takie przemyślenia mnie naszły - dzieci, zwłaszcza te bardziej rozumne, doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak duże prawa przyniosły im nowelizacje ustaw. Takich przypadków w przyszłości będzie więcej. Problem w tym, że nie zdają sobie sprawy, jakie konsekwencje mogą dotknąć je same.

Konkluzja koleżanki: "Jeśli kiedykolwiek zajdę w ciążę, to przez całe 9 m-cy będę się modlić, żeby nie pokarało mnie takim diabłem."

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (218)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…