Byłam kiedyś na wycieczce, teoretycznie świeckiej, praktycznie - bardzo przypominającą Oazę albo coś podobnego.
Codziennie msza święta (obowiązkowa, nie było jej w planie wycieczki), modlitwy przed śniadaniem...
Właśnie - modlitwy. Codziennie modlitwę prowadziła inna osoba, wskazana przez opiekunkę-katechetkę. Wybierała ona modlitwę i intencję w jakiej mieliśmy się modlić.
Już pierwszego dnia zgłosiłam pani katechetce, że jestem niewierząca. Niestety, nie zrozumiała i następnego dnia wyznaczyła mnie do porannej modlitwy.
Nie wiedziałam, co robić. Iść w zaparte i zrobić aferę? Udawać, że jestem katoliczką? W końcu wyszłam na środek i zaczęłam:
- W intencji wszystkich niewiernych, aby doznali łaski dotyku przenajświętszej macki naszego pana, Latającego Potwora Spaghetti. O Wielki Potworze Spaghetti...
Mina zgromadzonych - bezcenna.
Codziennie msza święta (obowiązkowa, nie było jej w planie wycieczki), modlitwy przed śniadaniem...
Właśnie - modlitwy. Codziennie modlitwę prowadziła inna osoba, wskazana przez opiekunkę-katechetkę. Wybierała ona modlitwę i intencję w jakiej mieliśmy się modlić.
Już pierwszego dnia zgłosiłam pani katechetce, że jestem niewierząca. Niestety, nie zrozumiała i następnego dnia wyznaczyła mnie do porannej modlitwy.
Nie wiedziałam, co robić. Iść w zaparte i zrobić aferę? Udawać, że jestem katoliczką? W końcu wyszłam na środek i zaczęłam:
- W intencji wszystkich niewiernych, aby doznali łaski dotyku przenajświętszej macki naszego pana, Latającego Potwora Spaghetti. O Wielki Potworze Spaghetti...
Mina zgromadzonych - bezcenna.
księża
Ocena:
730
(1246)
Komentarze