Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#21746

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Szósta rano. Dobijanie się do drzwi.
Pierwsza myśl: "ktoś umarł" albo "pewnie coś się pali".
Więc biegnę do drzwi, otwieram, marząc tylko by nikt nie zwrócił uwagi na moją piżamkę w misie, tylko powiedział to co ma do powiedzenia, i fora ze dwora, nie ma posiadywania.
a progu stała zapłakana Marigold z dwoma walizkami, pytając czy może się tu na razie zatrzymać, bo inaczej będzie musiała iść pod most. Zbudziłam resztę domu, K. posadziłam na fotelu, i usiadłyśmy w trójkę- ja, i moje współlokatorki- na kanapie naprzeciwko, wpatrzone w nią jak w obraz.

Zaczęło się od tego, że Marigold poznała miłego chłopaka, dajmy na to Tomka. Tomek z małej wioski gdzieś pod Warszawą, wyjechał z kraju coby trochę mamie pomóc i pieniądze wysyłać, żeby mogli "do większego miasta" pojechać, czyli do tej Warszawy, bo tam lepsza praca, lepsze wszystko. Marigold urzeczona jego dobrym serduszkiem, zamieszkała u niego po dwóch miesiącach związku, mówiąc wszystkim że to tak zwany
"ten jedyny" i jakoś tak sobie żyli. Śniadanka do łóżka, codzienne spacery z ich wilczurem. Sielanka.
Do czasu aż do Tomka i Marigold nie postanowił przyjechać Julek* żeby też za pracą się rozejrzeć. Zajął malutki pokoik przeznaczony na kartony i rzeczy które gdzieś indziej się nie mieszczą, kupili mu łóżko polowe, chłopak zadowolony.
Przez pierwszy miesiąc szukał pracy. Potem jakoś zaczęło to kuleć. Na pytania Marigold czemu ciągle siedzi w domu, padało: a to plecy bolą, a to w tym kraju nie ma dla niego pracy. Marigold milczała, bo Julek bardzo cieszył się z odwiedzin u brata, widać było że dobrze się dogadują.
Razem zaczęli wychodzić na miasto, Marigold w domku, cichutko jak pod miotłą. Bo jak usłyszała od Tomka: "my wrócimy późno, weź coś ugotuj".
Głupia była, myśląc że to tylko chwilowe, że jej chłopak jest tylko na chwilę bratem zajęty, po tak długiej rozłące.
No ale Tomek był coraz bardziej opryskliwy, chamski, zupełnie jak braciszek. Skończyły się śniadanka do łóżka, spacerki z pieskiem. Poszła na dodatkowe godziny do pracy, żeby tych dwóch jak najmniej oglądać. Wracała z pracy niemal na kolanach, zmęczona, śpiąca, głodna. Musiała zrobić obiad, posprzątać po tej dwójce, i uwaga- łóżka im zrobić!
Czara goryczy przelała się wtedy, kiedy Tomek stracił pracę. Na pytanie czy zacznie szukać, odpowiedział: "przeciez ty pracujesz. Jakoś to będzie." - tu Marigold zrobiła awanturę, i...zamknęli ją w kuchni. Jak już wypuścili, to kochany Julek wypalił do niej:
-Ty się lepiej zamknij, bo kobiety powinny w kuchni siedzieć. Mój brat cie nie wychował, to ja cie wychowam. Nawet piwa nie umiesz dobrego kupić.
W nocy, po cichu, korzystając z okazji że tamci nawaleni śpią razem na kanapie, spakowała dwie walizki, zostawiła karteczkę że po resztę rzeczy przyjdzie następnego dnia razem z Holly, Yoko i Martą.

Godzina dziesiąta?
Pukanie do drzwi, i błaganie przez dziurkę od klucza, żeby wróciła, że on nie będzie już, że on przeprasza... że "bez niej on i Julek sobie nie poradzą..." (!)
Został wyśmiany, jeszcze rzuciła za nim ramką z ich zdjęciem, które dał jej na rocznicę.

Wygląda na to że mam trzecią współlokatorkę.

domek.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (331)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…