Dzisiaj w nocy, wracałam z transportem kanapek w foliach do domu, kiedy to zaczepił mnie jakiś pan. Jedną ręką, zawiniętą w jakby... cóż... nie wiem jak to nazwać - jakby zwinąć łapkę w pięść, i wsadzić do skarpetki.
Pokazuje drugą rękę, mówi że palców nie ma, ośmiu, oprócz dwóch kciuków - wtedy zrozumiałam czemu te rękawiczki takie dziwne - i czy nie mogłabym buta mu zawiązać. Sama prośba w sumie dziwna, no ale czemu nie. Mówię mu żeby nogę oparł o murek, to załatwie sprawę ze sznurowadłami. On na to, że nie może, proteza w biodrze (?) więc słysząc już dzwoniącą komórkę w torebce, nie wyciągam jej, bo wiedziałam że jak odbiorę to czeka mnie opieprz, że wszyscy głodni, a ja nie wiadomo co robie, nie wiadomo gdzie i z kim. Pochylam się, chwytam jedną sznurówkę, i jedyne co pamiętam, to mocny buch w głowę, i szarpnięcie mojej torebki. Ręką. z wszystkimi pięcioma długimi paluszkami, jak u pianisty.
Docucił mnie jakiś miły pan, który szedł akurat uliczką i widział całą sytuację. A pan bez palców, z jego relacji, pobiegł w siną dal, z moją czerwoną torebką dyndającą w rączce.
Szybkie wezwanie karetki, tamowanie krwawienia z nosa - na szczęście nie złamany, lekko siny i obity, górna "piątka" ukruszona, a ja wyglądam jak po dwóch rundkach z Pudzianem.
Czekam na plotki w mojej kamienicy, na temat rzekomego spuszczania mi staropolskiego "wpie*dolu" w moim własnym domu.
W torebce jedyne co było to komórka warta GROSZE, jako że taką noszę ze sobą wieczorami i siedem kanapek, plus błyszczyk i tusz do rzęs. Mam nadzieję że temu panu się spodobała zawartość torebki.
Pokazuje drugą rękę, mówi że palców nie ma, ośmiu, oprócz dwóch kciuków - wtedy zrozumiałam czemu te rękawiczki takie dziwne - i czy nie mogłabym buta mu zawiązać. Sama prośba w sumie dziwna, no ale czemu nie. Mówię mu żeby nogę oparł o murek, to załatwie sprawę ze sznurowadłami. On na to, że nie może, proteza w biodrze (?) więc słysząc już dzwoniącą komórkę w torebce, nie wyciągam jej, bo wiedziałam że jak odbiorę to czeka mnie opieprz, że wszyscy głodni, a ja nie wiadomo co robie, nie wiadomo gdzie i z kim. Pochylam się, chwytam jedną sznurówkę, i jedyne co pamiętam, to mocny buch w głowę, i szarpnięcie mojej torebki. Ręką. z wszystkimi pięcioma długimi paluszkami, jak u pianisty.
Docucił mnie jakiś miły pan, który szedł akurat uliczką i widział całą sytuację. A pan bez palców, z jego relacji, pobiegł w siną dal, z moją czerwoną torebką dyndającą w rączce.
Szybkie wezwanie karetki, tamowanie krwawienia z nosa - na szczęście nie złamany, lekko siny i obity, górna "piątka" ukruszona, a ja wyglądam jak po dwóch rundkach z Pudzianem.
Czekam na plotki w mojej kamienicy, na temat rzekomego spuszczania mi staropolskiego "wpie*dolu" w moim własnym domu.
W torebce jedyne co było to komórka warta GROSZE, jako że taką noszę ze sobą wieczorami i siedem kanapek, plus błyszczyk i tusz do rzęs. Mam nadzieję że temu panu się spodobała zawartość torebki.
londyn cudny londyn!
Ocena:
658
(682)
Komentarze