Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21912

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W tym roku pierwszy raz od 10 lat udało nam się zjechać do kraju na święta. Najbardziej z tego faktu cieszyli się oczywiście moi rodzice ale też moja małżonka- rodowita Australijka, która już od jakiegoś czasu wspominała, że chciałaby zobaczyć jak się obchodzi święta w Polsce.
Długi lot z Melbourne, później kilkugodzinna podróż pociągiem z Warszawy i w końcu jesteśmy.
W domu powitali nas rodzice i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu... kuzynka Marysia...
Kuzynka Marysia należała do tej części familii która niezbyt chętnie utrzymywała kontakt z resztą rodziny bo wychodziła z założenia, że jej jako przedstawicielce szlachty nie wypada utrzymywać bliższych kontaktów ze zwykłym plebsem więc widywaliśmy się raczej sporadycznie. Jednak jak mi później wyjaśnili moi rodzice trochę się zmieniło od czasu kiedy Marysia urodziła swojego synka Piotrusia.
Po krótkim powitaniu od razu przeszła do sedna sprawy:
[M]-No cześć braciszku (moją żonę oczywiście zignorowała). Słuchaj ja tylko wpadłam na chwilkę bo mam sprawę.
Wyciąga jakąś kartkę i bez żadnych ceregieli mówi:
[M]- To jest lista prezentów dla mojego Piotrusia, kilka rzeczy już wykreśliliśmy bo inni już sobie zaklepali co mają kupić.
Ja milczę bo w sumie nie wiem co powiedzieć... zawsze mieliśmy zwyczaj, że dajemy sobie prezenty raczej symboliczne często robione własnoręcznie, podobnie robiliśmy w Australii a tutaj nagle dostaję listę z takimi pozycjami jak: najnowsza część gry Battlefield, kilka zestawów klocków Lego itp itd (to były oczywiście pozycje już wykreślone), jeden z nowszych modeli smartphona, iPad lub laptop i iPod ( pozycje niewykreślone).
Stałem cały czas z klasycznym karpikiem i zastanawiałem się po co 8-latkowi te wszystkie rzeczy... w końcu odpowiedziałem:
[J]- To my się jeszcze zastanowimy co kupić, połazimy po sklepach i coś wybierzemy odpowiedniego.
[M]- No dobra to jak już się zdecydujecie to dajcie znać.
I poszła.
Rodzice później mi tłumaczyli jak to wygląda- odkąd na świat przyszedł jej syn nagle przypomniała sobie o istnieniu takiej instytucji jak rodzina, zaczęła przyjeżdżać na praktycznie wszystkie święta oczywiście wcześniej wyjeżdżając z "dyskretną" aluzją coby nie zapomnieć o prezencie dla jej najukochańszego synka. Okazje były przeróżne: a to na Wielkanoc od Zajączka, na Boże Narodzenie od Mikołaja, na dzień dziecka, dzień chłopaka no i oczywiście urodziny i imieniny. Przed wszystkimi tymi okazjami najważniejszym przedsięwzięciem logistycznym kuzyneczki było obskoczenie całej rodziny z listą prezentów do odfajkowania...

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień- Wigilia.
Cała rodzina zebrała się w domu rodziców, miła atmosfera, sympatyczne pogaduchy przy stole itp. po prostu sielanka.
Aż w końcu nastał moment rozpakowywania prezentów. Pierwszy pod choinkę dobiegł oczywiście Piotruś, po kolei rozrywa opakowania i z wielkim uśmiechem na twarzy krzyczy:" wow, nareszcie", "Krystian z klasy też takiego ma", " a tego to zupełnie nikt w szkole nie ma" itp. Aż doszedł do ostatniej paczki- tej od nas... rozpakował, zajrzał i uśmieszek z buzi znikną a w miejscu radosnych okrzyków usłyszeliśmy: " Co to za gówno?! Mamo! Ja tego nie chciałem!"
No cóż... widocznie nowa piżama, dwie pary skarpet i czekoladowy (a raczej czekoladopodobny) mikołaj w pełni go nie usatysfakcjonowały :)
Przez resztę kolacji ani Marysia ani jej mąż ani tym bardziej Piotruś, który strzelił klasycznego focha, słowem się do nas nie odezwali tylko co jakiś czas kątem oka spoglądali na mój szyderczy uśmieszek:)

Domyślam się, że właśnie zostałem najbardziej znienawidzonym wujkiem na świecie:) Może ktoś mi zarzucić, że jestem skąpy- nieprawda, wcale nie chodziło mi o pieniądze, chodzi o zasady:)

Skomentuj (105) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1531 (1565)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…