Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21943

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dees przypomniała moja niedawną przygodę ze stacją, której logo to muszelka.

Na wstępie należy zaznaczyć, ze jeżdżę dość dobrym samochodem, jestem studentką, ale mimo posiadania dobrego auta pod koniec tygodnia zaczynają się "drobne problemy finansowe", dlatego zazwyczaj w dniu powrotu do rodziców w portfelu mam tylko pieniądze na paliwo.
Wyjeżdżając na święta z miasta, w którym studiuje, zatrzymałam się na stacji w celu zatankowania pojazdu.
Ledwo zdążyłam wysiąść z samochodu, a już czekał na mnie Pan [N]alewacz (wybaczcie określenie, ale nie mam pojęcia, jak nazywa się to stanowisko). Poprosiłam pana, żeby zatankował za 50 zł zwykłej ropy i poszłam do kasy w celu uregulowania należności.

Stoję w kolejce patrzę przez witrynę i widzę, że coś za długo pan tankuje to paliwo. W końcu odszedł od auta i idzie do mnie.
N: Pani chciała za 50 zł tak?
Ja: Tak, a jakiś problem jest?
N: A bo mi się trochę przelało...
Ja: Trochę, to znaczy ile? (w portfelu miałam tylko 50 zł, zaczynam myśleć, czy w aucie nie mam jakichkolwiek pieniędzy)
N: Za 90 zł zatankowałem, ale to chyba nie problem!
Ja: Jest to problem.
N: Jest pani pewna, ze to problem?
Ja: Tak, bo mam przy sobie tylko 50 zł.
N: Zawsze może pani kartą zapłacić, przyjechać później, lub jutro dopłacić.
Ja: Mogę co najwyżej na początku stycznia, bo właśnie wyjeżdżam i wcześniej nie będę miała możliwości być w tym mieście.
N: Dobrze, to ja pokryje różnicę, jeżeli jest to dla pani taki straszny problem.

Płacąc okazało się, że pan nie zatankował za 90 zł, tylko 97 zł. Ja rozumiem przelać 5 zł, może nawet 10 zł. Ale prawie dwukrotność tego o co prosiłam?

Shell

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 583 (643)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…