Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#21952

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po wielu miesiącach „pasożytniczego” odwiedzania Piekielnych przyszła pora, abym i ja dodał coś od siebie.


Działo się to lat temu kilka. Zdałem maturę z niezłym wynikiem, dostałem się na studia, na które chciałem. Pozostało zorganizowanie sobie miejsca zamieszkania, ponieważ wybrana przeze mnie uczelnia oddalona jest od mojej rodzinnej miejscowości o jakieś 200km. Postanowiłem zamieszkać w akademiku uczelni – w końcu dochody w rodzinie oszałamiające nie są. Poczytałem jakich papierków potrzebuję i zabrałem się za ich kompletowanie. Jednym z załączników do podania miały być wystawione przez Urząd Skarbowy zaświadczenia o zarobkach pełnoletnich członków rodziny. Na wystawienie takich zaświadczeń US miał (i ma) 7 dni roboczych. Podanie złożone w US 10 czerwca*, dokumenty do uczelni trzeba składać do 15 lipca, więc nic nie zapowiadało kłopotów.

Oczywiście minął jeden tydzień, minął i drugi i trzeci tydzień. Rozpoczął się lipiec, a pisma z US dalej nie było. W międzyczasie skompletowałem już wszystkie inne wymagane dokumenty. Poddenerwowany zadzwoniłem aby się dowiedzieć, co i jak. Okazało się, że pismo... nie zostało jeszcze nawet wydane. Rozmówczyni starała się usprawiedliwić tym, że mają „masę roboty” i że nie nadążają z wydawaniem takich wniosków. Grzecznie wyjaśniłem, jak istotny jest dla mnie ten papierek i poprosiłem o jak najszybsze załatwienie sprawy.

Minęło kilka kolejnych dni. 12 lipca skrzynka dalej pusta. Kolejny telefon, tym razem mojej mamy, ponieważ bałem się, że sam z nerwów nic przez telefon nie załatwię. Mama moja złapała wspólny język z kobietą po drugiej stronie (nie była to ta sama kobieta z którą ja rozmawiałem), wyjaśniła po raz kolejny, że potrzebuję tego zaświadczenia „na wczoraj”. Kobieta po drugiej stronie wydawała się rozumieć całą sytuację i oznajmiła, że sama dopilnuje, żeby upragniony wniosek został wydany jeszcze tego samego dnia. Idąc za ciosem moja mama zaproponowała, że sami odbierzemy ten wniosek z US następnego dnia – zwyczajnie byłby wysłany pocztą (czyli na oko jakieś 1-3 dni oczekiwania na jego dostarczenie) i straciłbym szansę na samodzielne wysłanie go w terminie na uczelnie. Kobieta i w tej sprawie dała się ubłagać.

Podsumowując: „Będzie wystawione dzisiaj?”. „Będzie, osobiście dopilnuję”. „Będzie do odebrania jutro?”. „Tak, będzie do odebrania jutro”. „Odbiór osobisty, nie wyślecie Państwo pocztą?”. „Nie wyślemy pocztą”. Tak więc kolejnego dnia rano ruszam razem z matką (bo uznałem, że lepiej potrafi się dogadywać z urzędnikami, więc może się jeszcze przydać na miejscu) do US oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów.

Dotarliśmy tam dosyć wcześnie (zaraz po ósmej rano), ustawiliśmy się w niemałej kolejce, niestety do okienka, które bodaj przyjmowało wnioski (bo nie było takiego, które by te wnioski wydawało – tak jak pisałem wyżej, były wysyłane pocztą). Po odstaniu swojego mama zaczęła urzędniczce tłumaczyć co uzgodniła dzień wcześniej przez telefon, poprosiła o sprawdzenie czy papier jest już do odebrania. Urzędniczka jednak (wskazując na kolejkę za nami) oświadczyła, że nie może się ruszyć ze swojego stanowiska i poprosiła, abyśmy ponowili swoją prośbę, gdy zniknie kolejka.

Po czterech godzinach (!) siedzenia pod ścianą i złudnego obserwowania kolejki, która z czasem stawała się tylko dłuższa i dłuższa stwierdziliśmy, że trzeba jeszcze raz upomnieć się o swoje. Ponownie stanęliśmy w kolejce. Gdy nadeszła nasza kolej, już beż zbędnych grzeczności wyjaśniliśmy, co sądzimy o miesięcznym wystawianiu świstka papieru, który wpływa bezpośrednio na to, czy kolejny rok spędzę pod dachem czy pod mostem i oznajmiliśmy, że nie opuścimy kolejki, póki ktoś nie przyniesie nam tego yebanego zaświadczenia. Urzędniczka widząc naszą determinację postanowiła wyruszyć w odmęty gmachu w poszukiwaniu tego magicznego pisma. Zajęło jej to dobre kilkanaście minut. W końcu jednak wróciła.

[Urzędniczka]: Mam dla Państwa dobrą wiadomość, rzeczywiście Państwa pismo zostało już wystawione.
[My, widząc jej puste ręce]: ...a więc, gdzie ono jest?
[Urzędniczka]: Zostało wysłane pocztą dziś rano.

Kuurrrrrrrtyna!


Bonus, mała piekielność Poczty Polskiej:
Wysłałem podanie bez tego zaświadczenia. Dotarło ono do mnie 20 lipca, a więc już po terminie, jednak wtedy jeszcze istniał wpis w regulaminie, który pozwalał na dostarczenie brakujących dokumentów w ciągu 14 dni, tak więc jak tylko otrzymałem upragnione zaświadczenie, zostało ono wysłane... kurierem, z opcją dostarczenia w 24h. Tak aby być pewnym, że poczta gdzieś tego nie posieje. Zabezpieczenie takie chyba było słuszne, albowiem.... dostałem za jakiś czas pismo z uczelni o fakcie, że dnia tego i tego zostało zakończone przyjmowanie wniosków o akademik, brakuje mi jednego pisma i muszę je dostarczyć w ciągu 14 dni, czyli do 30 sierpnia. Tego się spodziewałem. Gdzie więc piekielność? Wg samego pisma, jak i stempla pocztowego, pismo to zostało nadane 16 sierpnia, dotarło zaś do mnie... na początku września, gdy sama jego treść uległa już przedawnieniu. Dostarczenie pisma poleconego, priorytetowego, z miasta oddalonego o 200km zajęło Poczcie Polskiej tylko skromne 16 dni. Brawa dla nich!

* WSZYSTKIE daty podane wyzej są napisane przykładowo, bo nie jestem w stanie po tych kilku latach przypomnieć sobie takich szczegółów jak dokładne daty. Podałem je tylko, aby odwzorować odstępy czasu pomiędzy kolejnymi zdarzeniami.

Urząd Skarbowy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…