Jako, że praca w Tesco mi się przejadła, postanowiłam poszukać nowej. I trafiła się posada w biurze. Lepszy rydz niż nic, wsiadam w samochód, jadę na rozmowę.
Do szefa zaprowadziła mnie dziewczyna na oko w moim wieku, radząc mi tylko żebym nawet na niewygodne pytania odpowiedziała szczerze, i z miłym uśmiechem. Więc wchodzę tam, z wyszczerzem godnym pani z reklamy proszku do prania, siadam. Pytania zwykłe, czyli wiek, imię, nazwisko, plany na przyszłość, gdzie poprzednio pracowałam.
Piętnaste chyba pytanie zabrzmiało, czy w razie awansu, przyjęłabym go.
Unoszę lekko brwi - głupie pytanie, to tak jakby człowieka który nie jadł tydzień, zapytać czy lubi kanapki z serem żółtym - więc odpowiedziałam, że jasne.
Tu następuje zakreślenie czegoś na jakimś papierze, i kolejne pytanie.
- Do czego posunęłaby się pani, by zdobyć ten awans? - Plus uśmiech krokodyla.
Rozglądam się. Kamer nie ma. Jakiś żart? Chyba nie.
Więc po prostu zapytałam co ma na myśli, bo nie rozumiem pytania.
Zniecierpliwione cmokanie.
- Taka duża dziewczynka, a nie rozumie.
I dopiero wtedy zrozumiałam. Wstałam, chwyciłam moją szklankę wody chlusnęłam mu w twarz, szklankę rzuciłam w kąt, potłukła się w drobny mak, wychodzę.
Dziewczyna w recepcji pyta:
- Ciebie też pytał o... no?
Po moim kiwnięciu głową, weszła do jego gabinetu. Ja poszłam dalej. Słyszałam tylko jakieś uderzenia i: "Mieliśmy się pobrać, świnio! Mówiłeś, że jestem tylko ja!".
Cóż, wygląda na to, że Tesco nie jest złe.
Do szefa zaprowadziła mnie dziewczyna na oko w moim wieku, radząc mi tylko żebym nawet na niewygodne pytania odpowiedziała szczerze, i z miłym uśmiechem. Więc wchodzę tam, z wyszczerzem godnym pani z reklamy proszku do prania, siadam. Pytania zwykłe, czyli wiek, imię, nazwisko, plany na przyszłość, gdzie poprzednio pracowałam.
Piętnaste chyba pytanie zabrzmiało, czy w razie awansu, przyjęłabym go.
Unoszę lekko brwi - głupie pytanie, to tak jakby człowieka który nie jadł tydzień, zapytać czy lubi kanapki z serem żółtym - więc odpowiedziałam, że jasne.
Tu następuje zakreślenie czegoś na jakimś papierze, i kolejne pytanie.
- Do czego posunęłaby się pani, by zdobyć ten awans? - Plus uśmiech krokodyla.
Rozglądam się. Kamer nie ma. Jakiś żart? Chyba nie.
Więc po prostu zapytałam co ma na myśli, bo nie rozumiem pytania.
Zniecierpliwione cmokanie.
- Taka duża dziewczynka, a nie rozumie.
I dopiero wtedy zrozumiałam. Wstałam, chwyciłam moją szklankę wody chlusnęłam mu w twarz, szklankę rzuciłam w kąt, potłukła się w drobny mak, wychodzę.
Dziewczyna w recepcji pyta:
- Ciebie też pytał o... no?
Po moim kiwnięciu głową, weszła do jego gabinetu. Ja poszłam dalej. Słyszałam tylko jakieś uderzenia i: "Mieliśmy się pobrać, świnio! Mówiłeś, że jestem tylko ja!".
Cóż, wygląda na to, że Tesco nie jest złe.
???
Ocena:
722
(818)
Komentarze